- Czy wyobraża pan sobie sytuację, że Mahir Emreli zagra jeszcze w Legii? To trochę jak z trenerem Paulo Sousą w reprezentacji Polski?
Aleksandar Vuković: - Odpowiem pytaniem: czy wyobrażacie sobie Paulo Sousę w roli selekcjonera na mecze barażowe?
- Czuje się pan oszukany przez niego?
- Nie. Tak naprawdę, spotkałem go raz. Nie mogę powiedzieć na jego temat nic szczególnego. Miałem z nim jedną krótką rozmowę, z której nie wynikało, że miałby nie przyjść na trening, że miałby się w jakikolwiek sposób źle czuć w drużynie i klubie. Dlatego pod tym kątem byłem trochę zaskoczony tymi informacjami. Zdaje sobie sprawę z tego, że różnie ludzie chcą pewną sytuację, która im się w życiu przytrafi, ocenić czy wykorzystać.
- Nie chciał pan podjąć się roli mediatora i zadzwonić do niego? Emreli opowiadał o spotkaniu z panem. Mówił, że było super.
- Uważam, że na tej rozmowie moja mediacja się skończyła. Wykonałem pewien gest w stronę Luquinhasa, do którego też nie dzwoniłem i nie namawiałem go. Patrzyłem, jaka będzie jego reakcja.
Półroczny synek Kuby Rzeźniczaka ma raka. Dramatyczny wpis porzuconej mamy, chłopczyk walczy o życie
- Jak wyglądał wybór Luquinhasa na kapitana?
- To moja przemyślana decyzja, o której poinformowałem go. Chciałem tym gestem pokazać i udowodnić, jakie wartości szanujemy i cenimy w klubie. I o jakich ludziach chcemy rozmawiać, a o jakich nie. Luquinhas zawsze był dla nas ważnym zawodnikiem, który zostawiał serce na boisku i grał na maksa. Jest przykładem oddania na boisku, a teraz okazało się, że także i poza nim. To chłopak, który pod wieloma względami jest superprzykładem na to, co to znaczy „być legionistą”. Mógł się zachować zupełnie inaczej w tej sytuacji. Mógł próbować w każdy sposób ją wykorzystać. Jestem w 100 procentach pewny, że był namawiany do tego z każdej strony, bo korzyści dla niego mogły być bardzo duże. Ale on postąpił inaczej. Dlatego chciałem go uhonorować. Myślę, że doskonale rozumie to drużyna, bo dalej mamy tych samych liderów jak Artur Jędrzejczyk i Artur Boruc plus Mateusz Wieteska z grona młodszych graczy. Rządzili i będą rządzić szatnią. Tu się nic nie zmienia. Chciałbym, aby jako drużyna i klub dostrzegli pewną postawę.
- Jak na to zareagował?
- Był trochę zszokowany. Pierwsze jego słowo to było pytanie: ja? Powiedział, że nigdy by nie pomyślał, że w drużynie, w której jest Boruc czy „Jędza” może być kapitanem, że to szanuje. Wytłumaczyłem, że oni też jego szanują, że opaska jest docenieniem tego, jaką lojalnością wykazał się wobec drużyny i klubu. Urodził się wiele tysięcy kilometrów od Warszawy i gra w nim od kilku lat. Zachował się jak chłopak z Ursynowa czy Bródna.
Karol Świderski zagra w Charlotte FC. Znamy szczegóły umowy, astronomiczna gaża! [TYLKO U NAS]
- Luquinhas nie mówi po polsku...
- Powtarzam chłopakom, że zawsze bardziej od słów liczą się czyny. Możemy opowiadać różne bajki. Mieliśmy idealną sytuację, aby na dwóch przykładach ocenić, kto kim jest w tej historii. Tym bardziej trzeba docenić to, co zrobił Luquinhas nie mówiący po polsku. Czasami się śmiejemy, że po portugalsku też tak dużo mówi. Ale jest to facet, który jest dobrym duchem tej drużyny, z inteligencją piłkarską na najwyższym poziomie. Wystarczy jedno hasło, czy jedna odprawa na której pokaże się wymagane zachowanie wobec zawodnika na jego pozycji, to on zrobi w 100 procentach dokładnie tak, jak tego oczekuje trener. Zdajemy sobie sprawę, że jest na rynku jednym z najbardziej rozchwytywanych naszych zawodników i różnie się to może potoczyć. Nie chciałem czekać z uhonorowaniem go w ten sposób.
- Rozmawiał pan o tym z liderami: Borucem i Jędrzejczykiem?
- Tak, odbyłem rozmowę z radą drużyny. Wytłumaczyłem dlaczego tak robię i czym to jest motywowane. Było zrozumienie z ich strony.
Adam Nawałka przesadził w negocjacjach? Jedno żądanie miało zdenerwować Cezarego Kuleszę