- Po takim meczu aż nie wiadomo co powiedzieć - kręcił z niedowierzaniem głową Marek Gancarczyk. Skrzydłowy Śląska rozegrał świetny mecz. Strzelił gola, wypracował karnego, po którym goście zdobyli drugą bramkę, i był o krok od kolejnego trafienia (atomowy strzał w poprzeczkę). Cały ten trud zdał się jednak na nic.
- Przegraliśmy wygrany mecz - nie mógł się pogodzić z okrutnym losem Gancarczyk.
Katastrofa Śląska zaczęła się w doliczonym czasie gry od kiksu obrońcy Mariusza Pawelca, który wykorzystał Marcelo Sarvas. Niespełna minutę później na głowy załamanych gości spadł kolejny cios. Wprowadzony na boisko Daniel Gołębiewski trafił do siatki i warszawski stadion eksplodował.
- Za szybko uwierzyliśmy, że ten mecz jest wygrany. Zapłaciliśmy straszną cenę za utratę koncentracji - tłumaczył przyczyny porażki szkoleniowiec gości Ryszard Tarasiewicz.
Po końcowym gwizdku trener Polonii, Jacek Grembocki w swoim stylu szalał przy bocznej linii w zwariowanym tańcu radości. Mecz ze Śląskiem był dla niego okazją, żeby pożegnać się z pracą z honorem i godnością. Właściciel klubu z Konwiktorskiej, Józef Wojciechowski nawet nie kryje się z tym, że zatrudnienie Franciszka Smudy jest już tylko kwestią czasu.
- Wygraliśmy, bo bardzo chcieliśmy tego zwycięstwa. Chciałem go ja i chciał go mój zespół - triumfował po meczu Grembocki.
Czy dzięki temu zwycięstwu zachowa posadę? To by był już drugi cud przy Konwiktorskiej...
- Co ten mecz zmienia? Jak to co? Mamy trzy punkty więcej - żartował po meczu Józef Wojciechowski.
Wszystko wskazuje na to, że Smuda zastąpi Grembockiego po kolejnym meczu ligowym - z Lechem.
- Na pewne rzeczy nie mam wpływu, więc ich nie komentuję. Na razie jestem trenerem Polonii i tylko to się dla mnie liczy. Smuda? To doskonały trener - mówi Grembocki.