Zmarł Piotr Rocki

i

Autor: MICHAŁ WIELGUS/SUPER EXPRESS Zmarł Piotr Rocki

Denis Rocki, syn Piotra: Jest bardzo ciężko, hektolitry łez, ale dobre słowa o tacie pomagają

2020-06-04 9:10

Ta tragedia wstrząsnęła całym piłkarskim środowiskiem. W nocy z poniedziałku na wtorek zmarł Piotr Rocki (46 l.+), któremu kilka dni wcześniej pękł tętniak. Pogrążona w żałobie rodzina otrzymała setki kondolencji, wielu kolegów z boiska publicznie pisało o swoim bólu z powodu straty Piotra. Rocky był uwielbiany przez wszystkich, nie miał wrogów, a do historii polskiej piłki przeszedł jako autor niezwykłych cieszynek. Jego syn, Denis (22 l.), w rozmowie z Super Expressem mówi o hektolitrach łez, ale i o tym, że dobre słowa innych dodają rodzinie otuchy. I że tata i tak będzie z nimi na zawsze.

„Super Express”: Twojego tatę żegnało na różny sposób bardzo wielu ludzi. To dowód na to jak bardzo był lubiany i ceniony…
Denis Rocki: - Dokładnie tak. My, jako rodzina, byliśmy bardzo zaskoczeni skalą poruszenia. Na plus oczywiście. Tak wielu ludzi, nie tylko kolegów taty z boiska, wyrażało swoje ubolewanie, przesyłało nam kondolencje… Z jednej strony wiadomo -wylaliśmy hektolitry łez, ale z drugiej te wszystkie wpisy, te anegdotki, które opowiadali taty koledzy czy dziennikarze – jakoś na chwilę lżej się człowiekowi robiło, widząc jak bardzo dużo dobrego tata zrobił i jak dobrze mówią o nim inni. Nie jesteśmy w stanie podziękować wszystkim z osobna za lawinę słów otuchy, gdy tata walczył o życie, bo było tego tak wiele, więc chciałbym to uczynić przy okazji tej rozmowy. W imieniu rodziny bardzo Wam dziękuję. Ale w imieniu taty też, bo jestem przekonany, że tam, u góry, czyta to wszystko. Tata lubił gdy było o nim głośno, w pozytywnym sensie. Na pewno doceni więc teraz wszystkie słowa, które do nas trafiły…

Wojciech Kowalczyk żegna Piotra Rockiego. Były reprezentant Polski jest wstrząśnięty

Wojciech Kowalczyk

i

Autor: YouTube ZRZUT EKRANU Wojciech Kowalczyk

- Bardzo emocjonalnie zareagował Wojciech Kowalczyk, kolega taty nie tylko z Poloneza Warszawa, ale i z Bródna, gdzie obaj się wychowali… Dawno nie słyszałem, żeby Kowal był tak wstrząśnięty…
- Dokładnie. Jego słowa, które wypowiedział na antenie Weszlo, gdy zwracał się do taty z nadzieją, że może uda mu się z tego wyjść – puszczaliśmy tacie w szpitalu. Choć dostęp mieliśmy bardzo ograniczony, bo wiadomo, że przez epidemię do szpitali właściwie wchodzić nie można. Pozostawało nam połączenie wideo z lekarzami, którzy pokazywali nam tatę...

- Cokolwiek zapowiadało takie nieszczęście?
- Powiem tak: wcześniej nic nie wskazywało na to, że to się może tak skończyć. Ale o kwestiach medycznych nie jestem w stanie mówić. To zbyt bolesne. Powiem jednak coś innego, coś, co mocno zapadło mi w pamięć: dzieciństwo spędziłem w Grodzisku, bo przecież tata grał w Groclinie. I do dziś mamy tam przyjaciół. Niedawno dostaliśmy telefon stamtąd, że syn przyjaciółki naszej rodziny miał sen… Miał sen, że tata staje na środku boiska Groclinu i żegna się z fanami. A tata był tam bardzo szanowany. On miał ten sen w nocy z poniedziałku na wtorek, to była właśnie ta feralna noc, gdy tata odszedł… Ale syn przyjaciółki o tym nie wiedział, opowiedział o śnie mamie, a dopiero później, rano, przeczytał, co się stało… I powiem panu, że ja to jestem sobie w stanie wyobrazić, zobaczyć tatę na tej murawie, machającego kibicom. Bo Groclin był ważną częścią jego kariery. Świetna ekipa, puchary…

Kim był Piotr Rocki? Sylwetka

Piotr Rocki z synami

i

Autor: Piotr Koźmiński

- Groclin pod względem sportowym był top, natomiast spełnieniem marzenia taty była gra w Legii…
- Oj tak, tak! Pamiętam to jak dziś. Po Groclinie wróciliśmy do Zabrza i tata oznajmił nam, że zagra w Legii. Miałem chyba 10 lat, młody, czyli mój brat – 7. Obaj cieszyliśmy się jak dzieci, no bo… dziećmi byliśmy. Ale tata też cieszył się jak dziecko. Wiadomo, że na początku miał problem z kibicami, ale pięknie z tego wyszedł, golem w Superpucharze. Bo tata umiał sobie zjednywać ludzi…

- No i był prekursorem słynnych cieszynek. Pamiętasz?
- Niektóre jak przez mgłę, bo miałem wtedy 5-6 lat. Byłem jednak na meczu z Wisłą Kraków, ówczesnym hegemonem ligi, a jednak dwa razy Odra miała wtedy okazję do wykonania cieszynki, był tam między innymi ten słynny lajkonik. A później dostaliśmy płytę z Canal Plus z tymi wszystkimi cieszynkami i na spokojnie, w rodzinnym gronie, mogliśmy je obejrzeć. Do cieszynek nawiązał też Ariel Jakubowski, gdy dowiedział się, że tata trafił do szpitala. Napisał "Roki, prowadź dalej tę orkiestrę", wierzył, że tata wygra. Znam tatę, jestem przekonany, że to wszystko obserwuje teraz z góry. A zadaniem mojej rodziny, mamy, brata i mnie jest to, żeby nazwisko Rocki nie zginęło. I staramy się, choć z różnych stron. Ja studiuję zarządzanie sportem na AWF, w Katowicach, a mój młodszy brat, Kevin, gra w Ruchu Radzionków. Generalnie tata nie naciskał co mamy robić, ale bardzo nam kibicował. Pamiętam jak był dumny, gdy Kevin dostał powołanie do kadry U15. I brat zagrał w meczach z Białorusią. Ależ tata się cieszył. On zagrał 291 meczów w lidze, ale nigdy nie było mu dane zagrać z orzełkiem na piersi. A Kevin to „pociągnął”, założył tego orzełka. Potem został wicemistrzem Polski z Ruchem Chorzów, juniorów młodszych, co tatę też niezwykle ucieszyło. Tata bardzo nam kibicował, żył piłką cały czas. Ba! Odgrażał się, że może jeszcze… wróci do gry. Czekała go operacja biodra, tak naprawdę mieliśmy nadzieję, że tylko dlatego trafi do szpitala. Po tej operacji biodra chciał jeszcze spróbować pokopać gdzieś na niższym poziomie…

Piotr Rocki w ciężkim stanie. Piękne życzenia od Legii Warszawa

- Szykował się też do kariery trenerskiej…
- Tak, choć wcześniej był do tego sceptycznie nastawiony. Ale w Ruchu Radzionków wciągnął się w to… Zdobył licencję, jestem przekonany, że niedługo poprowadziłby jakiś zespół, na początku pewnie w niższej lidze…

- A zawsze był taki wesoły jak zna go świat, czy w domu się wyciszał?
- Był wesoły, optymistycznie nastawiony do życia, choć nienawidził przegrywać. Gdy więc coś jemu czy jego drużynie w meczu nie poszło, to chodził niepocieszony…  Ale, jak mówię, piłka to był jego żywioł, zagraniczna też. Uwielbiał Barcelonę. Zawsze siadaliśmy we trzech i oglądaliśmy Dumę Katalonii. Do tego Ligę Plus i… wszystko co się dało, łącznie z ligą francuską, gdy była dostępna…

- Zamieściłeś na Twitterze zdjęcie z informacją, że niestety tata odszedł.Stoicie we trzech, ty jesteś ten…
- Ten najwyższy. Z tym to się w ogóle wiąże śmieszna historia. Ja mam 190 cm wzrostu, a tata i brat jakieś 170 cm. W Odrze Wodzisław po meczach uwielbiałem wślizgiwać się do szatni, bo tam był basen i sauna. A dla dziecka to była wielka atrakcja. Niemniej to nie wszystko. Były tam też różne odżywki, na przykład batony. I co to dużo mówić: jestem łasuch, więc je podjadałem. A potem tata mówił, że to właśnie na tych wodzisławskich odżywkach tak urosłem (śmiech).

- Dorosłeś też do studiów. Jakie plany po skończeniu edukacji?
- Kocham futbol, choć teraz bardziej od strony teoretycznej. Jeszcze nie wiem, chciałbym spróbować i komentowania meczów, i dziennikarstwa sportowego, i skautingu. Wszystko mnie interesuje, dużo czytam. A Kevin wciąż gra… Kontynuujemy więc piłkarskie tradycje, choć z różnych stron. Ale piłka była, jest i będzie obecna w naszej rodzinie. Tak jak zawsze nad nami będzie czuwał Tata.

Niezwykły zakład Rockiego i Majewskiego. Razem wbiegli na Pałac Kultury

Najnowsze