Ruch, zmuszony stanem technicznym słupów oświetleniowych na swym stadionie (zostały już wycięte), przez większą część minionego roku mecze pierwszoligowe, a potem ekstraklasowe, rozgrywał na obiekcie w Gliwicach. W październiku przeniósł się na Stadion Śląski, który ma być „matecznikiem” Niebieskich aż do 2027 roku. A może i dłużej, bo po zmianie rządu pod znakiem zapytania stanęło dofinansowanie państwowe do budowy nowej areny przy ul. Cichej.
W kilku jesienno-zimowych (bo aura nie rozpieszczała fanów) spotkaniach „w świątyni futbolu” na trybunach brakowało kibiców gości. Wyjątkiem było spotkanie z Zagłębiem Lubin, ale sympatycy gości – wpuszczeni dzięki zgodzie organizatorów – zasiedli na sektorach gospodarzy, a nie w części przeznaczonej dla przyjezdnych. Ta bowiem wciąż była dopiero w przygotowaniu.
Wiosną do Chorzowa na mecze ligowe przyjechać ma kilka drużyn, za którymi zazwyczaj podąża spora grupa kibiców, a same konfrontacje budzą większe niż zazwyczaj emocje wśród fanów. Już „na dzień dobry”, 9 lutego o 20.30, Ruch podejmie Legię. Potem czekają go jeszcze wizyty m.in. Lecha i Widzewa oraz oczywiście wielkie derby regionu z Górnikiem. Ruch mógłby na nich dobrze zarobić; obecność grup kibicowskich z Warszawy, Poznania, a zwłaszcza Zabrza oznacza większą niż zwykle mobilizację także wśród „niebieskich” widzów.
Dobra wiadomość dla kibiców Legii, poszła na to góra pieniędzy
Dla fanów Legii – i kolejnych ekip mających przyjechać do Chorzowa – mamy dobre wieści. - Przystosowanie sektorów do przyjęcia kibiców gości było dużym wyzwaniem i wymagało wiele karkołomnej nieraz pracy. Ale udało się sprostać wymogom podręcznika Ekstraklasy SA – mówi dyrektor Stadionu Śląskiego, Adam Strzyżewski przyznając, że koszta przygotowania sektorów gości (poniesione przez Urząd Marszałkowski Województwa Śląskiego, bo to on jest właścicielem „Kotła Czarownic) wyniosły ok. 1,1 mln zł. Słowa dyrektora oznaczają, że zarówno sympatycy legijni, jak i kolejnych drużyn, będą mile widziani na tym obiekcie w rundzie wiosennej.
W przypadku widzów ze stolicy nie jest to wcale rzecz oczywista. Problemy z wejściem na stadion miewali zazwyczaj w meczach europejskich pucharów: w Alkmaar i w Birmingham, gdzie ograniczono im liczbę biletów i dostępnych miejsc (w wyniku czego ulice angielskiego miasta zamieniły się w piekło). W Chorzowie bramy dla nich będą szeroko otwarte.
Wiosną fani Legii zobaczą swych ulubieńców na kultowym stadionie
Choć początek lutego nie jest w polskim klimacie najlepszą porą na grę w piłkę, i jeszcze gorszą na oglądanie tego z trybun, w Ruchu liczą na dobrą frekwencję. - Zderzą się dwie mocne firmy, będzie to z pewnością wydarzenie inauguracyjnej kolejki – mówi prezes Ruchu, Seweryn Siemianowski. Na ten mecz klub przygotuje 40800 biletów, z czego 4383 przeznaczone będą dla gości – tyle osób pomieścić może sektor dla nich przeznaczony. - Wierzę, że Legia podejmie wyzwanie i wypełni sektor! - dodaje sternik Niebieskich.
Podobną pojemność trybun chorzowianie chcą przygotować także na spotkania z Lechem i Górnikiem. Podczas potyczki z Widzewem – czyli „meczu przyjaźni” – chcieliby zaś kompletu, czyli ponad 54 tysięcy widzów. W tym spotkaniu nie będzie bowiem potrzeby zachowania sektorów buforowych, które „pochłaniają” – jak widać – ok. 14 tysięcy miejsc!
Koszty zabezpieczenia widowiska na Stadionie Śląskim są ogromne, podobnie zresztą jak koszta polisy ubezpieczeniowej (najcenniejsza jest przecież lekkoatletyczna bieżnia, na której w sierpniu po raz kolejny zagości Diamentowa Liga). - O „wyzerowaniu” kosztów mówić możemy w przypadku 20-tysięcznej frekwencji. Dopiero większa widownia pozwala na zrobienie „plusa” – dodaje Seweryn Siemianowski. To jednak teoria, bo w przypadku meczów podwyższonego ryzyka – a takim na pewno będą choćby wspomniane derby – koszty ochrony są jeszcze wyższe.
Ruch tym bardziej zaprasza więc kibiców na wiosenne mecze na legendarnym i kultowym obiekcie. Większa frekwencja bez wątpienia może też być znaczącym atutem podopiecznych Janusza Niedźwiedzia w walce o utrzymanie.