"Super Express": - Miałeś trudny początek w Lechu. Jak to wspominasz?
Paulus Arajuuri: - Nie było łatwo. Zawsze, kiedy zmagasz się z kontuzją, przeżywasz trudne chwile. Kiedy jednak przejdziesz przez to kilka razy, stajesz się twardy. Włożyłem dużo pracy w to, by wrócić do zdrowia, odbudować formę i stać się ważną częścią tej drużyny.
Zawisza Bydgoszcz spadł z ligi. Mariusz Rumak... zaszczycony
- Gdy wróciłeś do formy, domagałeś się od trenera, żeby na ciebie stawiał?
- Tak, ale to było już dawno. Czułem, że jestem gotowy i bardzo chciałem pomagać drużynie. Dziś jesteśmy już tylko krok od mistrzostwa Polski, więc widać, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Cieszę się, że mogę w tym uczestniczyć, ale najważniejsze jest teraz to, żebyśmy wygrali ten ostatni mecz z Wisłą.
- Denerwujesz się przed tym spotkaniem?
- Nazwę to inaczej - jestem podekscytowany. W końcu możemy zrealizować cel, który postawiliśmy sobie przed sezonem. Został już tylko jeden krok, ale to jest ten najważniejszy moment. Jeszcze nie jesteśmy mistrzami, nie możemy się rozluźnić i za bardzo uspokoić, że mamy już tytuł. Teraz jest moment, w którym musimy pokazać znowu, na co nas stać.
- Jak to się stało, że Lech tak bardzo się zmienił?
- Na pewno zrobiliśmy postęp i to cieszy. Przyszły efekty naszej pracy, widać je na boisku i w tabeli. Dobrze funkcjonujemy jako drużyna, radzimy sobie z przeciwnościami i znamy swoją wartość.
- Szykujesz się już na szaloną poznańską noc?
- Nie. Uwierz mi, że tak dalekich planów wciąż nie mam. Przyjeżdża Wisła i mam w głowie tylko ten jeden mecz. Chciałbym jak najszybciej zagrać i zdobyć w końcu ten tytuł. Nie mogę się już doczekać, żeby wyjść na boisko.