„Super Express”: - Wyniki Górnika w letnich sparingach nie napawają optymizmem. No to powiedzmy dobre słowo choć o zgrupowaniu...
Lukas Podolski: - Na obozie się pracuje, warunki są dobre: dobry hotel, dobre boiska i dobre – wartościowe – mecze zagraliśmy. A wyniki? Mamy w zespole wielu chłopaków po 17-18 lat. Potrzebują – zresztą jak cała drużyna – czasu. Zobaczyli podczas tego zgrupowania, jaki jest poziom. My się w Polsce często porównujemy z Niemcami; teraz zobaczyli, jaka różnica dzieli ligową piłkę w obu krajach. Możemy dziś mówić, że sportowo chcemy być, grać jak Schalke albo jak FC Köln. Ale na razie to wciąż inna półka. Schalke ma inny budżet, inne możliwości. Słowem – inna bajka. Nie będziemy w tym sezonie jak Schalke; może się to uda za parę lat, za kilka sezonów. A teraz czekamy na inaugurację ligi, żeby się to jakoś ułożyło.
- Jest pan zły, że w Górniku nie ma już Emila Bergströma, Szymona Włodarczyka, Kanjiego Okuniki?
- A czemu mam być zły? Nie gram w piłkę od wczoraj. Jeżeli zawodnik nie chce grać w klubie, albo ma inną, lepszą ofertę, a klub nie jest w stanie go utrzymać, to po prostu odchodzi. Za Okunukiego trzeba była zapłacić. Nie wiem, czemu Górnik tego nie zrobił, na pewno nie było na to pieniędzy. Bergström? Gdyby chciał zostać, to by został. Nie ma go, ale dlaczego miałbym na niego być zły? Trzeba grać dalej i szukać innych zawodników w ich miejsce.
- W przypadku Okunukiego reklamował pan Japończyka w krótkim filmiku w mediach społecznościowych FC Nürnberg. Jak do tego doszło?
- Najpierw zadzwonił do mnie dyrektor klubu z Norymbergi, pytając o Okunukiego. Obserwowali go wcześniej, bywali na naszych meczach. Powiedziałem, że to zdolny chłopak, choć nie pokazał u nas wszystkiego, co potrafi. Że liczby mógłby mieć lepsze. Tydzień później Kanji podpisał kontrakt z FC Nürnberg.
- Szymon Włodarczyk, sprzedany do Sturmu Graz, zawsze podkreślał pana rolę w jego sportowym rozwoju: współpracę boiskową i karne, które mu pan odstępował. Ma pan satysfakcję, że będzie grać na Zachodzie?
- Już mu podałem swój IBAN, czekam na przelew (śmiech). A na poważnie: chłopak przyszedł za parę złotych do Górnika, zagrał jeden sezon w jego barwach i od razu został sprzedany za 2 miliony euro z górką, to dla klubu jest to supersprawa. Taka powinna być droga, takich zawodników trzeba szukać.
- Kto w obecnym Górniku będzie – według pana – nowym Włodarczykiem, który za rok zostanie sprzedany za podobną kwotę?
- Mamy tam paru młodych chłopaków, którzy mają duże szanse rozwoju. Nie wiem, który ją wykorzysta. W sobotę karnego nie mieliśmy, bo przez 90 minut nie doszliśmy do „szesnastki”, więc nie było komu oddać piłki (śmiech).
- Wiadomo, że pańska rola w Górniku dalece wykracza poza boisko: sam pan przypominał kilka tygodni temu o sponsorach, których pan do Zabrza przyprowadził. Proszę więc wyjaśnić kibicom, ile jest prawy w plotkach, że teraz przyprowadził pan – albo przyprowadzi – do klubu inwestora, a może nawet nowego właściciela Górnika?
- Wciąż są firmy, które pytają o sytuację Górnika. Ja nie wiem, na ile pani prezydent jest otwarta na takie rozmowy. Czytałem, że jest gotowa usiąść, pogadać. Zobaczymy, jak się ta sprawa będzie rozwijać, bo są na świecie ludzie zainteresowani takim tematem – nawet ja, jak to się uda.
- Zainteresowany jest pan rolą inwestora, właściciela?
- Albo inną rolą w klubie. Na razie jednak podpisałem kontrakt na grę na najbliższe dwa lata. Zobaczymy, co się w tym okresie wydarzy, co się uda, a co nie.
- Górnik jest w stanie poprawić szóste miejsce z ubiegłego sezonu? Zakwalifikować się do pucharów?
- Każda drużyna chce grać w Europie, ale trzeba mieć do tego fundament, bazę. Wynik z ubiegłego sezonu jest bardzo dobrym wynikiem – tak myślę. Jeśli uda się go powtórzyć, będzie to bardzo dobry sezon.
- Mieliście fantastyczną końcówkę tamtego sezonu, więc kibice ostrzą sobie zęby na powtórkę zwycięskiej serii. Byliście w wielkim gazie.
- Byliśmy w gazie, teraz w gazie nie jesteśmy. Mam nadzieję, że znów będziemy. Wyniki sparingów były, jakie były. Też wolałbym, żeby zostały wygrane. Ale co z tego, że wygrasz wszystkie sparingi, jak potem wyjdziesz na Radomiak, przegrasz i wszystko będzie do d…? Najważniejsza jest liga i mecz z Radomiakiem za tydzień. Gramy u siebie, wiemy, jaką mamy u siebie moc. Trzeba wyjść i wygrać ten mecz. A puchary, o które już padło pytanie? Nie wiem, skąd się takie pomysły biorą. Jest w polskiej lidze wiele drużyn mających zupełnie inny budżet niż Górnik, płacących inne wypłaty zawodnikom, co pociąga za sobą zupełnie inną jakość piłkarską. Czasami – jak Kolonii, kiedy zajęła siódme miejsce i zagrała w Conference League – przeskoczyć te różnice. Ale to wyjątkowe sytuacje. Więc dziś w Zabrzu nie róbmy z siebie wariata, mówiąc: „gramy o puchary”. Trzeba mieć marzenia, ja też marzę o mistrzostwie Polski, ale nigdy w szatni na nikogo takiej presji – grajmy o puchary – nie nałożę. I – jak długo jestem w Górniku – kibice też nie przyszli do szatni, nie zapukali i nie powiedzieli: gracie o puchary.
- A propos kibiców: na sobotnim sparingu Górnika z Schalke pojawiło się blisko tysiąc fanów rywali, którzy przyjęli pana oklaskami. Dużo pan wcześniej w karierze rozdał autografów fanom tego klubu?
- Nie, bo jak grałem przeciwko Schalke, to zazwyczaj mi złorzeczyli (śmiech). Było mi przyjemnie, że o te autografy proszą. Ale na co innego zwróciłem uwagę. Za jedną z bramek ustawiony był klubowy fan-shop, w którym sprzedawano koszulki i inne pamiątki Schalke. Tak samo powinno to wyglądać w przypadku Górnika, bo przecież kibiców zabrzańskich na trybunach też nie brakowało. Gdyby wystawiono podobne stoisko z koszulkami, pewnie z 50 sprzedano by od razu. Pewnie Austriacy czy Niemcy – którzy mają euro, a nie złotówki – też by chętnie za taką pamiątkę zapłacili. Dlatego najważniejsza jest lekcja wyniesiona z tego obozu: drużyna, piłkarze zobaczyli, jak to powinno wyglądać na boisku i poza boiskiem. A inni – jak funkcjonują inne aspekty klubowego w zachodnich drużynach.
- Mówi pan tak, jak ktoś, kto chętnie zostałby dyrektorem ds. marketingu w Górniku!
- Mamy prezesa, mamy szefa marketingu. Ja tylko zwracam uwagę, jak to wyglądało w przypadku Schalke. Plakaty, bandy reklamowe, sprzedaż pamiątek… - a to wszystko wyłącznie przy meczu sparingowym. Ja wiem, że możliwości finansowe, budżet na takie akcje to rzeczy nieporównywalne w przypadku Górnika i Schalke. Ale da się to zrobić – może nie takim poziomie, ale da się. Ja to znam z Bundesligi, chłopaki z klubu zobaczyli to być może po raz pierwszy.