Zacznijmy od Medeirosa, bo o nim ostatnio zrobiło się głośniej, a wszystko za sprawą bardzo popularnego w Portugalii dziennika "A Bola". Kilka dni temu ukazał się tam artykuł, sugerujący, że Legia bardzo poważnie zastanawia się nad aktywowaniem klauzuli wykupu Iuriego Medeirosa, która wynosi 6 milionów euro. No cóż... Nie trzeba być wielkim znawcą polskiej piłki i obecnej polityki transferowej Legii, żeby w tym momencie się nie zaśmiać. Kwota 6 milonów euro absolutnie nie wchodzi w grę. Po pierwsze, Legia jeszcze bardzo długo nie wyda takich pieniędzy, a po drugie - Medeiros, choć miewa przebłyski, to nie przekonał jeszcze na tyle, żeby myśleć o wyłożeniu choćby połowy, a może nawet jednej trzeciej tej kwoty. Czy zatem Portugalczyk na pewno opuści Legię po tym sezonie i żadnych negocjacji nie będzie?
Kiedy Medeiros trafił do Warszawy, pojawiły się głosy, czy ten, w domyśle krótkotrwały, transfer ma sens. Ale Dariusz Mioduski w rozmowie z "SE" tłumaczył wtedy, że ma, bo przecież wcale nie jest powiedziane, że latem Sporting będzie się upierał przy tych 6 milionach euro. Właściciel Legii sugerował, że można też rozmawiać o ponownym wypożyczeniu, albo poważnym zbiciu ceny. Tylko że są dwa warunki, z obu stron: Medeirosowi musi się w Warszawie spodobać, ale i on sam musi pokazać, że warto go zatrzymać na dłużej. Jak to więc obecnie wygląda?
Piłkarz ma przebłyski, ale do pozycji lidera Legii jeszcze mu daleko. Jeśli się rozkręci i wydatnie pomoże Legii zdobyć mistrzostwo, wtedy klub podejmie rozmowy z Portugalczykami. Ale na tym etapie informacja z Portugalii, że Legia myśli o aktywacji klauzuli wykupu nie ma żadnego potwierdzenia w prawdzie.
- Jeśli chodzi o Medeirosa, to po prostu za wcześnie na takie rozmowy - usłyszeliśmy dziś na Łazienkowskiej. Być może natomiast pewien wpływ na przyszłość tego piłkarza będą miały sprawy osobiste.
Kiedy kilkanaście dni temu rozmawiałem z Medeirosem na Łazienkowskiej, piłkarz przyznał, że jego żona spodziewa się dziecka i że po raz trzeci zostanie ojcem. Czasem takie sprawy też decydują o przyszłości gracza, ponieważ kolejna przeprowadzka z maleńkim dzieckiem nie wszystkim się uśmiecha. A kończąc wątek tego piłkarza: na wczorajszej prezentacji planów dotyczących budowy akademii, prezes Mioduski odniósł się też do przyszości Medeirosa, mówiąc dziennikarzom: - Najpierw niech strzeli 2-3 bramki Wiśle, a potem rzeczywiście możemy poważnie zacząć się nad tym zastanawiać - skwitował ze śmiechem rewelacje Portugalczyków na stronie legionisci.com właściciel Legii.
A co z Kucharczykiem?
Nie ma drugiego piłkarza w Legii, który wzbudzałby tyle emocji co "Kuchy". I tych dobrych, i... mniej dobrych. Ale w jego przypadku nie chodzi tylko o umiejętności. W czasach gdy średnia gry w jednej drużynie, zwłaszcza obcokrajowców, oscyluje pewnie wokół dwóch lat, "Kuchy" jest jakby z innej bajki. I tak naprawdę można być spokojnym, Kucharczyk dopisze do tej legijnej "książki" nowe rozdziały. Choć nie jest tak, że wszystko jest wiadome, uzgodnione, a kontrakt jest przygotowany i leży w biurku prezesa. Aż tak różowo nie jest, bo przecież negocjacje trwają już od kilku miesięcy. O co więc chodzi?
Jak zawsze, gdy do stołu siadają dwie strony to oczekiwania, mniej lub bardziej, mogą się różnić. I tak jest w przypadku Legii i Kucharczyka. Bez wdawania się w najgłębsze szczegóły, stanowiska obu stron jeszcze trochę się różnią. Przyznać jednak trzeba, że zarówno Kucharczyk, jak i Legia grają fair. Klub publicznie podkreśla, że przedłuży umowę z piłkarzem, a "Kuchy" też nie bawi sie w różne gierki, nie wciska "kitów", że ma propozycje stąd czy stamtąd, żeby tak naprawdę "podbić" swoją umowę z Legią. Nieoficjalnie już kilka razy wysyłał klubowi sygnał, że nie chce odchodzić, że inne oferty go nie interesują. Efekt? Na Łazienkowskiej usłyszeliśmy dziś: - Z Kucharczykiem powoli idzie ku sfinalizowaniu sprawy - to najświeższy cytat z obozu mistrza Polski. Czyli, przekaz jest jasny.