„Super Express”: - Nie za wcześnie na ten transfer, nawet prezes Zbigniew Boniek ma takie obawy...
Jakub Piotrowski: Moim celem było pomóc Pogoni w utrzymaniu, a transfer do Genk traktuję jako kolejny krok i to wcale niemały. Różnie w życiu bywa, ale jadę po to, żeby szybko wkomponować się w nową drużynę i grać, a także zdobywać doświadczenie. Gdybym nie wierzył w siebie, to wyjazd byłby bez sensu. W lidze belgijskiej mogę wskoczyć na wyższy poziom.
- Jaki wpływ na twoją decyzję miała Pogoń, bo niektórzy twierdzą, że pieniądze z transferu były jej bardzo potrzebne?
- To była moja decyzja. Gdybym nie chciał tego transferu, to nie doszłoby do niego.
- Genk wychował wielu znakomitych piłkarzy – Kevin de Bruyne, Thibaut Courtois, czy ostatnia rewelacja Bundesligi Leon Bailey. Działało to na twoją wyobraźnię i pomogło podjąć decyzję?
- Wziąłem to pod uwagę, jak również to, że Belgia jest w ogóle dobrym miejscem do dalszej kariery. Tamta liga jest obserwowana przez wielkie kluby, a ja mam ambicję, żeby w przyszłości iść jeszcze dalej. Na razie nie mam prawa porównywać się do tych świetnych piłkarzy, a nawet nie chcę. Jestem Kuba Piotrowski i chcę budować swoją własną markę.
- W Pogoni byłeś przez 3,5 roku z przerwą na wypożyczenie do Stomilu. Któremu trenerowi zawdzięczasz najwięcej?
- To był okres dojrzewania piłkarskiego i wiele się nauczyłem. Bardzo pomógł mi trener Paweł Cretti, dzięki któremu szybko zaaklimatyzowałem się klubie. Czesław Michniewicz dał mi możliwość debiutu w Ekstraklasie. Bardzo dużo zawdzięczam trenerowi Rujnaicowi. Mojej grze nadał pewien styl, nabrałem przy nim odwagi na boisku, próbowałem brać odpowiedzialność za drużynę. Pracował ze mną na boisku i analizowaliśmy wiele rzeczy przy komputerze. Chciałbym zawsze trafiać na tak pomocnego trenera, i dlatego nie chciałbym go zawieść na dalszym etapie mojej kariery.
- W Szczecinie długi czas mieszkałeś z bratem, często odwiedzali was rodzice. W Belgii będziesz sam, nie masz obaw z tego powodu?
- Nie przesadzajmy, że rodzice przyjeżdżali tak często, a poza tym do Belgii też zapewne przyjadą. Ważne, żeby moja dziewczyna Wiktoria, z którą znamy się od ponad roku, mogła jechać ze mną. We dwójkę będzie nam raźniej. Wiktoria uczy się jeszcze w technikum, ale może uda się załatwić taki tok nauki, żeby do Szczecina przyjeżdżała na weekend, albo co dwa tygodnie. Wprawdzie w języku angielskim potrafię się komunikować, ale i w tej kwestii Wiktoria byłaby pomocna.
WYNIKI NA ŻYWO - sprawdź na kogo warto postawić
Tabele i statystyki z 16 dyscyplin