W 2008 roku w Ruchu Chorzów wpadli na to, żeby na koszulkach tego klubu pojawiło się logo Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Co oczywiste, klub nie brał za to żadnych pieniędzy. To był duży gest, bo przecież za najbardziej eksponowane miejsce na koszulce nawet 17 lat temu płacono już krocie.
- Piłka nożna powinna łączyć pokolenia i stać się widowiskowym, ale i bezpiecznym spektaklem, który na stałe wróci do kalendarza imprez rodzinnych. Ruch Chorzów wraz z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy chcą jako pierwsi wypracować standardy niezbędne do zapewnienia bezpieczeństwa na stadionach, tak aby przywrócić piłce jej dawną magię, którą będą mogli cieszyć się najmłodsi wraz z rodzicami i dziadkami. Zobowiązuje nas do tego niebieskie szlachectwo – powiedziała Katarzyna Sobstyl, która wówczas pełniła funkcję prezesa Ruchu Chorzów.
Rozmowy nie były trudne, ale Jerzy Owsiak miał swoje pytania. Ostatecznie do podpisania umowy doszło. – Na początku rozmów zapytałem działaczy Ruchu, czy ich obiekt jest bezpieczny, czy ludzie przychodzą oglądać piłkę nożną czy “podymić”. Pokazano mi wiele filmów i zobaczyłem na nich ładny, bezpieczny stadion – podkreślił Owsiak, cytowany przez portal niebiescy.pl.
Serce WOŚP znajdowało się na koszulkach Ruchu Chorzów, w różnych miejscach, przez sześć lat. Klub w pewnym momencie przeniósł logo WOŚP na ramię koszulki, bo główne miejsce sprzedano sponsorowi. Jerzemu Owsiakowi to jednak nie odpowiadało i współpraca dobiegła końca.
- Z piersi nasz logotyp zaczął wędrować w inne miejsca na koszulce, były różne propozycje. My wtedy powiedzieliśmy, że albo serce jest na piersiach, albo nie będzie go nigdzie. Dlatego bardzo grzecznie podziękowaliśmy za współpracę, choć cieszyliśmy się, że przez kilka lat to serduszko było na strojach Ruchu – mówił Owsiak w wywiadzie dla „Onetu”.