Pojawił się w Poznaniu trzy lata temu. Przez ten czas przeżywał wielkie, choć nie zawsze piękne emocje. Były kompromitacje z Żalgirisem Wilno i islandzkim Stjarnan, było też mistrzostwo Polski.
- Mieliśmy dobre i złe momenty. Było ich mniej więcej tyle samo - podsumowuje Hamalainen.
- Najgorzej było po Stjarnan.Pamiętam, że szczęśliwi rywale z awansu cieszyli się z naszymi kibicami. To było okropne przeżycie - wspomina Fin. O fanach Lecha Kasper nie powie jednak złego słowa, po ostatnim meczu w Poznaniu cierpliwie rozdawał autografy aż do ostatniego kibica na INEA Stadionie.
- Nasi kibice są trochę zwariowani, ale to dobrze. Tworzą fantastyczną atmosferę, której nigdy nie zapomnę. Świętowanie mistrzostwa z dziesiątkami tysięcy naszych kibiców było najprzyjemniejszą chwilą w moim życiu - mówi skandynawski snajper.
Zobacz: W Lechu Poznań żegnają Fina, ale witają premie! [ZDJĘCIA]
Choć napastnikiem został w Lechu z potrzeby chwili, w ostatnim sezonie z 15 trafieniami był najlepszym strzelcem zespołu, który wywalczył mistrzostwo. Sympatię zyskiwał też poza boiskiem - spokojny, inteligentny, zaangażowany w akcje charytatywne. Krótko po przyjeździe do Polski zdecydował się na psa ze schroniska. Później wracał tam jeszcze z darami, nieraz pokazując, że można na niego liczyć.
Czas ulubieńca poznańskich trybun dobiegł jednak końca. - Piłkarze przychodzą i odchodzą, teraz nadszedł czas na mnie - mówi Hamalainen.
- Podczas gry dla Lecha wydarzyło się wiele ważnych dla mnie rzeczy. Ożeniłem się, urodził mi się syn. Mam rodzinę i teraz muszę myśleć przede wszystkim o niej. Mam 29 lat i to jest ostatnia szansa, by spróbować czegoś innego. Swoją przygodą z piłką chcę dzielić z moją rodziną, czas na zmianę - kończy Fin.
W Poznaniu wszyscy będą za nim tęsknić, po cichu licząc, że przez święta wydarzy się cud i Kasper zmieni jednak decyzję.