Wydarzenia minionego weekendu miały być swoistym testem dla społeczności kibicowskiej polskich klubów. Ekipy dostały bowiem pozwolenie na przyjmowanie fanów w liczbie opiewającej na 25% pojemności stadionu. Jak to jednak w życiu bywa, niektórzy do wszystkich restrykcji się zastosowali, inni zaś zupełnie się nimi nie przejmowali. A Polska cały czas walczy z epidemią koronawirusa i każde większe skupisko ludzkie niesie za sobą ryzyko roznoszenia zakażeń.
SZCZERE słowa Grzegorza Krychowiaka o pomocy psychologa. Tego się nie spodziewasz
W rozmowie z serwisiem "Sportowe Fakty" na istotę sprawy zwraca uwagę immunolog Paweł Grzesiowski. - Sytuacja epidemiczna jest cały czas taka sama i jeśli zabraknie ostrożności, nie będzie lepiej. Jesteśmy teraz na poziomie liczby zakażeń z marca. Wielu myślało i próbowało przekonywać, że epidemia się skończyła, a to oczywista nieprawda - stwierdził lekarz jasno dając do zrozumienie, że myślenie o epidemii w czasie przeszłym to poważny błąd.
I dodał: - Możemy się spodziewać kolejnych ognisk epidemicznych. Są pogrzebowe, weselne, to i będą futbolowe.
Póki co nic się nie zmienia - kibice będą mogli wypełniać stadiony w 25% ich pojemności. Kolejne okazje już we wtorek i środę, kiedy rozegrana zostanie 32. kolejka PKO Ekstraklasy.