Przez rozpoczęciem spotkania wydawało się, że pewniakiem do zdobycia kompletu punktów będą gospodarze z Częstochowy. Podopieczni Marka Papszuna dzięki środowemu zwycięstwu w arcyważnym, wyjazdowym meczu z Pogonią Szczecin (2:1) mogli wreszcie zasiąść na fotelu lidera PKO BP Ekstraklasy. Mało kto wyobrażał sobie zatem, że częstochowianie potkną się w domowym starciu z zamykającym tabelę Górnikiem Łęczna. Zespół prowadzony przez Marka Prasola rozpaczliwie potrzebował jednak punktów i musiał szukać ich nawet w takich spotkaniach jak w niedzielę.
Pierwsza połowa potwierdziła jednak przedmeczowe przypuszczenia. Co prawda goście z Łęcznej wyszli na to spotkanie z mądrym planem i nieźle go realizowali. To jednak na niewiele się zdało, ponownie w doskonałej formie znajdował się dziś Ivi Lopez, który brał udział w obu bramkach zdobytych przez gospodarzy. Hiszpan w 32. minucie sam trafił do siatki (pierwszy strzał obronił Gostomski, przy dobitce był już bezradny), a niedługo przed przerwą okazał się kluczowy przy drugim golu dla Rakowa. Ostatecznie piłkę do siatki wbił wówczas Tomas Petrasek. Słowak przed przerwą miał nawet okazję na ustrzelenie dubletu, ale po jego uderzeniu głową futbolówka zatrzymała się jedynie na poprzeczce.
Po zmianie stron wydawało się, że Raków będzie konsekwentnie powiększał swoją przewagę. Gospodarze raz za razem tworzyli sobie sytuacje bramkowe, a najlepszą z nich miał Vladislavs Gutkovskis. Reprezentant Łotwy uderzył jednak nad poprzeczką i – jak się okazało – było to jego ostatnie zagranie w tym meczu. Choć dominacja częstochowian nie podlegała dyskusji, w 71. minucie to goście nieoczekiwanie zdobyli bramkę kontaktową. Znakomitym podaniem do Jasona Lokilo popisał się Damian Gąska, a 23-letni Belg popisał się dobrym strzałem w długi róg, nie dając golkiperowi większych szans na skuteczną interwencję. Gol ten sprawił, że w szeregi podopiecznych Marka Papszuna wdarło się nieco nerwowości, ale faworyt ostatecznie dowiózł skromne zwycięstwo i mógł cieszyć się z niezwykle cennych trzech punktów.
Wygrana z Górnikiem Łęczna pozwoliła częstochowianom powrócić na fotel lidera PKO BP Ekstraklasy. Raków – podobnie jak Lech – zgromadził 65 punktów i wyprzedza poznaniaków jedynie dzięki lepszemu bilansowi bezpośrednich spotkań. Do końca rozgrywek obu zespołom zostały jeszcze tylko po trzy spotkania. Jeśli piłkarze prowadzeni przez Papszuna uzbierają w nich komplet punktów – zdobędą historyczne mistrzostwo Polski. Smaczku tej rywalizacji dodaje także fakt, że oba te zespoły już 2. maja zagrają ze sobą na PGE Stadionie Narodowym w finale Pucharu Polski.
Listen to "SuperSport" on Spreaker.Raków Częstochowa – Górnik Łęczna 2:1 (2:0)
Bramki: Ivi Lopez 32’, Tomas Petrasek 40’ – Jason Lokilo 71’
Żółte kartki: Kun, Arak, Lopez, Cebula (Raków) – Gol, Drewniak, Kalinkowski (Łęczna)
Sędziował: Krzysztof Jakubik (Siedlce). Widzów: 4 016.
Raków Częstochowa: Vladan Kovacevic – Fran Tudor, Tomas Petrasek, Milan Rundic (73’ Oskar Krzyżak) – Deian Sorescu, Giannis Papanikolau, Ben Lederman, Patryk Kun – Mateusz Wdowiak (80’ Sebastian Musiolik), Ivi Lopez (80’ Marcin Cebula) – Vladislavs Gutkovskis (59’ Jakub Arak)
Górnik Łęczna: Maciej Gostomski – Kryspin Szcześniak, Bartosz Rymaniak (65’ Leandro), Tomasz Midzierski – Michał Mak, Szymon Drewniak (65’ Bartłomiej Kalinkowski), Janusz Gol, Daniel Dziwniel (78’ Przemysław Banaszak) – Marcel Wędrychowski (46’ Jason Lokilo), Alex Serrano (56’ Damian Gąska) – Bartosz Śpiączka