Korona Kielce - Legia Warszawa

i

Autor: Cyfra Sport Fragment meczu Korona Kielce - Legia Warszawa

Bajeczny gol obudził Legię. Mistrzowie Polski przełamali się w Kielcach

2018-07-28 22:23

Mecz Korona Kielce - Legia Warszawa był hitem sobotnich gier w Ekstraklasie. Złocisto-krwiści chcieli jeszcze bardziej pogrążyć, znajdującą się ostatnio w kryzysie, ekipę mistrzów Polski. Z kolei fani ze stolicy liczyli, że ich pupile wykorzystają podrażnienie, by wreszcie się przełamać. Po końcowym gwizdku ostatecznie cieszyli się ci drudzy. Legioniści stylem nie zachwycili, ale wreszcie wygrali i wlali w serca kibiców odrobinę nadziei przed rewanżem ze Spartakiem Trnawa.

W pierwszej kolejce zdecydowanie lepsze wrażenie zostawili po sobie kielczanie. Korona mierzyła się na wyjeździe z Górnikiem Zabrze i zremisowała 1:1. Wielu ekspertów oceniało jednak, że złocisto-krwiści zasłużyli na trzy punkty. Pomógł na pewno skład, który był bliźniaczo podobny do tego, w jakim "Koroniarze" kończyli poprzednią kampanię. Legia z kolei na start sezonu 2018/19 podejmowała przy Łazienkowskiej Zagłębie Lubin. Mistrzowie kraju doznali wstydliwej porażki 1:3, a w miniony wtorek jeszcze bardziej wystawili na próbę zaufanie stołecznych fanów. Podopieczni Deana Klafuricia przegrali u siebie ze Spartakiem Trnawa 0:2 i zdecydowanie oddalili się od wymarzonej fazy grupowej Ligi Mistrzów.

Gdy ogłoszono składy jasne stały się dwie rzeczy. Po pierwsze - Gino Lettieri tradycyjnie już zamieszał wyjściowym składem. W podstawowej jedenastce znaleźli się Zlatko Janjić i Oliver Petrak. Uznanie w oczach szkoleniowca stracił za to Mateusz Możdżeń, który rozpoczął rywalizację z Legią na ławce rezerwowych. Drugą zagadką było podejście Legii do meczu w stolicy Gór Świętokrzyskich. Niektórzy myśleli, że Dean Klafurić sięgnie po głębokie rezerwy. Chorwacki trener faktycznie zamieszał nieco zestawieniem, ale o rewolucji mówić nie można było. Od pierwszej minuty zagrali między innymi Mateusz Żyro, Dominik Nagy czy Konrad Michalak.

Przez pierwsze minuty rywalizacji na Kolporter Arenie przy Ściegiennego optyczną przewagę utrzymywali przyjezdni. Korona nieco gubiła się w obronie i gdyby legioniści kilka razy dokonywali lepszych wyborów, to mogli szybko objąć prowadzenie. To jednak do gospodarzarzy należała pierwsza naprawdę groźna okazja w sobotni wieczór. Do piłki dośrodkowanej z prawej strony dopadł w polu karnym Maciej Górski. Siatka zatrzepotała i stadion wybuchł w szale radości. Okazało się jednak, że futbolówka trafiła tylko w boczną siatkę i dalej mieliśmy bezbramkowy remis.

Legia pierwszą groźną akcję stworzyła w 21. minucie za sprawą dwójki Krzysztof Mączyński-Carlitos. Pomocnik i napastnik "Wojskowych" wykorzystali niezdecydowanie złocisto-krwistych defensorów i swobodnie rozegrali piłkę tuż przed polem karnym gospodarzy. W ostatniej fazie akcji ładnie piętką piłkę zagarnął hiszpański snajper i wbiegł w pole karne. Zdecydował się na strzał z dość ostrego kąta i skończyło się tylko na strachu po kieleckiej stronie. Futbolówka wpadła bowiem wprost w ręce Hamrola.

Sonda
Czy Legia Warszawa zostanie znowu mistrzem Polski?

W trzydziestej drugiej minucie Korona wykorzystała swoją drugą okazję. Najpierw długą piłkę opanował Maciej Górski, później futbolówka została zacentrowana na sam środek pola karnego warszawian. Trochę przypadkowo trafiła pod nogi Ivana Jukicia. Ten miał tyle czasu, że odwrócił się z nią twarzą do bramki i mógł zapytać Arkadiusza Malarza w który róg posłać piłkę do siatki. Ostatecznie zdecydował się na prawy i wyprowadził gospodarzy na prowadzenie 1:0.

Chwilę po stracie gola Legia była wyraźnie podrażniona. Podkręciła tempo i prostopadłymi podaniami mijała linię defensywną rywali. Już dwie minuty po golu Jukicia stołeczni piłkarze mogli wyrównać. Świetną interwencją popisał się jednak Hamrol. Jeszcze bliżej strzelenia gola byli jednak chyba... kielczanie. W trzydziestej szóstej minucie mierzony strzał oddał Łukasz Kosakiewicz, a futbolówka nieznacznie tylko minęła prawy słupek bramki mistrzów Polski.

Już w przerwie Dean Klafurić zareagował na przebieg boiskowych wydarzeń. Postanowił, że na drugą połowę nie wyjdzie już Konrad Michalak. Skrzydłowy był zupełnie niewidoczny w pierwszych czterdziestu pięciu minutach. Na jego miejsce, na nieco podmęczonego rywala, wszedł Jose Kante. Już kilkanaście sekund po zameldowaniu się na placu gry napastnik ruszył dynamicznym rajdem w kierunku bramki przeciwników. Z dośrodkowaniem jednak mocno przesadził.

Bartosz Rymaniak, Carlitos, Korona Kielce - Legia Warszawa

i

Autor: Cyfra Sport Bartosz Rymaniak i Carlitos podczas meczu Korona - Legia

Przez kolejne kilka minut na boisku nie działo się nic. Aż do pięćdziesiątej siódmej minuty, gdy Korona zostawiła przeciwnikom mnóstwo miejsca na swojej połowie. Carlitos wypatrzył Krzysztofa Mączyńskiego. Pomocnik miał czas, żeby ustawić sobie piłkę i oddać strzał. I to jaki strzał! Mączyński kropnął jak z armaty prosto w okienko bramki Hamrola i doprowadził do remisu 1:1.

Mimo straconej bramki, "Scyzory" nie rzuciły się na Legię jak lwy. Taktyka podopiecznych Gino Lettieriego w zasadzie się nie zmieniła. Złocisto-krwiści pozwalali spokojnie rozgrywać piłkę rywalom i czekali na moment, w którym mogli ich skontrować. Kilka takich się nadarzyło, ale za każdym razem brakowało dokładniejszego ostatniego podania. Oddana inicjatywa zemściła się w sześćdziesiątej szóstej minucie. Dobre dośrodkowanie z lewej strony poleciało prosto na głowę Jose Kante, a ten strzałem głową nie dał żadnych szans Hamrolowi.

Po straconym drugim golu duch Korony jakby się złamał. Gospodarze spuścili głowy i nie próbowali specjalnie odgryźć się przeciwnikom. Sytuacji kielczan nie ułatwiał też fakt, że boisko opuścić musiał Adnan Kovacević. Gino Lettieri musiał więc wykorzystać trzecią zmianę na wprowadzenie stopera Piotra Malarczyka zamiast bardziej ofensywnie usposobionego gracza. Wcześniej złocisto-krwiści przeszli na grę trójką obrońców, a Diawa zmienił Wato Arweładze.

W ostatnich minutach Korona przejęła inicjatywę. Nowa boiskowa rzeczywistość wyraźnie jednak gospodarzom nie pasowała. Choć utrzymywali się przy piłce, to nie stworzyli sobie w zasadzie żadnej klarownej okazji i legioniści raczej bez większych problemów dowieźli minimalne zwycięstwo 2:1, przełamując wreszcie wstydliwą serię porażek. W następnej serii gier mistrzowie Polski zmierzą się z Lechią Gdańsk. Korona z kolei otworzy trzecią kolejkę Ekstraklasy. Zespół ze stolicy Gór Świętokrzyskich na wyjeździe zagra z Wisłą Płock.

Korona Kielce - Legia Warszawa 1:2 (1:0)
Bramki: Ivan Jukić 32 - Krzysztof Mączyński 57, Jose Kante 66

Żółte kartki: Petrak, Rymaniak, Kovacević - Żyro, Mączyński

Korona: Hamrol - Rymaniak, Kovacević (75. Malarczyk), Diaw (70. Arweładze), Gardawski - Kosakiewicz, Petrak (63. Brown Forbes), Żubrowski, Janjić, Jukić - Górski

Legia: Malarz - Wieteska, Pazdan (69. Astiz), Żyro - Hlousek, Michalak (46. Kante), Antolić, Mączyński, Nagy - Hamalainen (89. Szymański), Carlitos

Wyniki na żywo - sprawdź na kogo warto postawić
Tabele i statystyki z 16 dyscyplin

Najnowsze