W ataku zostali tylko Jose Kante, Vamara Sanogo (wraca po ciężkiej kontuzji), Marcin Rosołek i Kamil Kostorz. Na Ł3 zdają sobie sprawę, że to zdecydowanie za mało. Jeden z głównych tropów poszukiwań nowego snajpera prowadzi do Bułgarii, do Ludogorca, gdzie gra Jakub Świerczok (w grudniu skończy 28 lat). Polak dość często jest w Razgradzie rezerwowym, a bułgarskie wróbelki ćwierkają, że nowy trener, Czech Pavel Vrba, też nie widzi go w składze. W tym sezonie Świerczok rozegrał 15 spotkań, w których strzelił 4 gole. Ogólny jego ligowy dorobek w Ludogorcu to 52 spotkania i 22 bramki.
Wydaje się, że i dla niego w takiej sytuacji powrót do Polski to dobre wyjście. Z naszych informacji wynika, że zarobki Świerczoka, z różnymi bonusami, przekraczają 300 tysięcy euro netto rocznie. Ale nawet jeśli jest to kwota jeszcze trochę wyższa, to Legię po sprzedaży Niezgody (wicemistrz Polski ma dostać ponad 5 mln dolarów po zrealizowaniu wszystkich bonusów) stać na opłacanie jego kontraktu. Ogólny dorobek Świerczoka w Ekstraklasie (Zawisza, Górnik Łęczna, Zagłębie Lubin) to 68 spotkań i 27 goli.
Legię czekają jednak rozmowy nie tylko z samym piłkarzem, ale przede wszystkim z jego klubem, bo Świerczok ma umowę z Ludogorcem do grudnia 2021 roku. Były gracz Kaiserslautern nie jest jedynym kandydatem do wzmocnienia napadu Legii. Tak się składa, że obecnie na rynku do wzięcia jest czterech byłych snajperów klubu z Łazienkowskiej: Carlitos, Nikolić, Prijović i Orlando Sa. Żaden z nich jednak do Legii raczej nie wróci. Pierwszego nie chcą w klubie, a trzej pozostali są poza zasięgiem finansowym. A zatem albo Świerczok, albo as z rękawa?