Tomas Pekhart, Marc Gual, Marek Koniarek

i

Autor: cyfrasport Tomas Pekhart, Marc Gual, Marek Koniarek

Ligowy klasyk w Łodzi

Marek Koniarek ma lożę swojego imienia na stadionie Widzewa. A jaki wynik prognozuje w hicie 24. kolejki? Też się zdziwiliśmy! [ROZMOWA SE]

2024-03-09 10:55

To postać ikoniczna polskiej ligi. Członek „Klubu 100” (104 gole na koncie), dwukrotny mistrz kraju, zdobywca Pucharu i Superpucharu Polski. Król strzelców z 29 bramkami na koncie: żaden z późniejszych triumfatorów strzeleckiej klasyfikacji nie poprawił – ani choćby nie wyrównał – jego osiągnięcia z sezonu 1995/96 w barwach Widzewa. No i jest Marek Koniarek – a to rzecz bezprecedensowa – członkiem „jedenastki wszech czasów” aż w dwóch znaczących dla polskiej piłki klubach: GKS-ie Katowice i właśnie w Widzewie.

Marek Koniarek również i dziś uważnie śledzi ligowe boje swych łódzkich następców. Zwłaszcza dziś będzie za nich mocno trzymać kciuki. O Legii, czyli niedzielnym rywalu Widzewa, mówi krótko: „Zawsze mi siedziała”. Coś w tym jest; strzelał jej gole jako „szombierkorz” i jako widzewiak (i to niejednego). Więc sympatię przed niedzielnym klasykiem ligowym (godz. 17.30, transmisja w Canal+ Premium) ma posadowioną po konkretnej stronie.

„Super Express”: - Mecze Widzewa z Legią to ligowa święta wojna?

Marek Koniarek: - Święta wojna? Ciekawe określenie. Może i słuszne, bo w takim meczu rzeczywiście każdej z drużyn „zależało bardziej i więcej”.

- No to kopania po kostkach i złośliwości musiało też być więcej?

- Złośliwości nie było. Złość sportowa - owszem. Zwłaszcza u nas. Bo legioniści zawsze byli bardzo pewni siebie. Kiedy czekaliśmy na wyjście na boisko w tunelu na starym stadionie przy Łazienkowskiej, Jóźwiaki, Pisze i inne walili pięściami w blachę, próbowali nas przestraszyć: „Teraz zobaczycie”. Ale na nas to działało jak płachta na byka. I jeszcze głupie gadanie też.

- Głupie gadanie?

- To był mecz decydujący o tytule w 1996. Wychodzimy na rozgrzewkę, a podbiega redaktor warszawski z mikrofonem i pyta: „A po co wyście tu przyjechali?”. No jak po co:?„Żeby wygrać” - odpowiadam. A on mi na to: „Chyba pan żartuje. Przecież pan od trzech meczów gola nie strzelił”. A ja mu na to: „Bo czekałem na was”.

Kosta Runjaić wyciągnie Legię z dołka i ruszy po tytuł? "Prezes ma trudny orzech do zgryzienia..."

- I się pan doczekał. Strzelił pan gola, Widzew wygrał 2:1 i gładko został mistrzem.

- Ale wcześniej wcale nie było gładko. Jak dziś słyszę, że ligowcy mają poślizg dwumiesięczny w wypłatach, to tylko kiwam głową… Wtedy „Gapek” [Tadeusz Gapiński – dop. aut.] tuż przed meczem dał mi brązową kopertę. „Tu jest 70 tysięcy marek, przekaż chłopakom”. A ja mu na to: „Kierowniku, na mobilizację na Legię sama nazwa wystarczy”. Podzieliłem zawartość dopiero nazajutrz, bo po samym meczu, i po zwycięstwie, warunków do dzielenia nie było (śmiech).

- Można było mieć wtedy kumpli w Legii?

- Nie!!! Ja, Ślązak, nie miałem, nie chciałem mieć i nie chcę do dziś. Może inni widzewiacy kumpli na Łazienkowskiej mieli. Ale nie przypuszczam. Zdarzało się mieć kolegę w ŁKS-ie, ale w Legii? Chyba nie, zbyt przemądrzali byli legioniści.

- Przemądrzali – ostre słowa!

- Wkurzyli mnie na maksa po naszym 0:9 we Frankfurcie. Dostaliśmy w d… od Niemców, to prawda. Pamiętam tego ich trenera w tamtym czasie, tego co już nie żyje…

- Janusza Wójcika?

- O, Wójcika, tak. Co on się z nas śmiał po tej porażce. Nawet jeszcze wtedy, jak trzy dni później wychodziliśmy z szatni na mecz ligowy z Legią. I tak nas to wk...urzyło, że łatwo poszło: 2:0 dla nas.

- Dziś Legia powodów do drwin z innych raczej nie ma.

- Przy tym budżecie, jakim dysponuje, śmiało mogę powiedzieć: „Kopią się po czole”. Ale po części to rozumiem: nie da się z Hiszpanami, Portugalczykami czy innymi ludźmi z trzecich lig w tych krajach wygrywać ligi.

Legia przez to zawodzi w lidze i ucieknie jej tytuł? To z tym nie radzi sobie warszawski gigant

- Którego z dwóch legijnych napastników ceni pan bardziej?

- Pekharta. Moim zdaniem coś w sobie ma; potrafi się znaleźć w polu karnym.

- Ale nie strzela!

- Poczekajmy. Jeszcze zacznie.

- A Marc Gual?

- W ogóle mnie nie przekonuje. To nie jest rasowy napastnik.

- Dlaczego?!

- Rasowy napastnik musi zawsze iść „w ciemno”. Za każdą piłką, każdym strzałem. Bo piłka może się odbić od słupka, bo bramkarz ją może „wypluć”, obrońca zastopować. Dziewięć razy się nie uda, a za dziesiątym – owszem. I napastnik tam musi być. A u Guala tego nie widzę. W ogóle mało takich napastników jest w lidze.

- Słowo o Widzewie?

- Szału nie ma, niestety...

- A kto wygra w niedzielę?

- Jednak Widzew! Dobrze gra ostatnio – na Śląsku przegrał po VAR-ze. Swoją drogą – wie pan, ile ja dostałem ręką po głowie od bramkarza i nikt za to karnego nie dyktował? A wracając do niedzieli: dla mnie Widzew jest faworytem.

- Będzie pan w niedzielę w Łodzi?

- Moje chłopaki – Krzysiek i Michał – namawiają mnie do tego wyjazdu. Synowie są fanami GKS-u, ale ze względu na moją przeszłość Widzewowi też kibicują. Więc może pojadę z nimi do „mojej” loży.

- Pańskiej loży?!

- No przecież! Jedna z biznesowych lóż na stadionie Widzewa nosi moje imię.

Sonda
Kto wygra ten mecz?
Najnowsze