"Super Express": - Ten sezon stoi pod znakiem twoich pięknych goli, zdobyłeś w nim cztery bramki zza pola karnego. Czy to stało się twoją specjalnością?
Nene (pomocnik Jagiellonii Białystok): - Zgadza się, wszystkie bramki zdobyłem po strzałach zza pola karnego. Nie czuję się jednak specjalistą, chociaż nie boję się podejmować ryzyka. Kiedy mam okazję i trochę miejsca na boisku po prostu uderzam i szukam szczęścia.
- Każdy z tych goli był nie tylko ładny, ale także ważny.
- Zawsze czuję odpowiedzialność za wynik i zespół. Chcę pomóc drużynie, a sposób w jaki to robię ma mniejsze znaczenie. Cieszę się, że moje bramki pomagały drużynie i miały przełożenie na punkty. Nie ukrywam, że liczę na więcej, nie tylko indywidualnie, ale także w tabeli ligowej.
- Chyba nikt nie spodziewał się, że po bramce strzelonej Miedzi w Białymstoku możesz strzelić raz jeszcze równie efektownie.
- Nie była to łatwa sytuacja, ponieważ znajdowałem się daleko bramki. Niemniej jestem z siebie zadowolony. Nie wiem, czy dało się to lepiej uderzyć. Zobaczymy, co będzie w przyszłości, ale jak już wspomniałem, chcę pomóc drużynie, aby wygrywać mecze i poprawić naszą pozycję tabeli.
- Gol z Górnikiem był wyświetlany setki tysięcy razy. Tylko na kanałach w social media Jagiellonii obejrzało go ponad pół miliona ludzi. Czy pisali do Ciebie znajomi z Portugalii?
- Dostałem sporo wiadomości od przyjaciół i znajomych. Oczywiście, sam go obejrzałem wiele razy i jestem z tego uderzenia jak i samej bramki bardzo zadowolony.
- Wcześniej nie strzelałeś zbyt często zza pola karnego. Dlaczego dopiero w Białymstoku objawiłeś tę umiejętność?
- Piłkarskie umiejętności zdobywałem na ulicy i jako młody chłopiec, grając z kolegami często uderzałem z daleka, chcą jak najlepiej doszlifować ten element. Później już w kolejnych klubach musiałem dostosować się do taktyki narzuconej przez szkoleniowca, częściej grywałem w defensywie. Tutaj mogę częściej podchodzić wyżej, stąd moje okazje.
- W rundzie wiosennej masz na koncie dwa gole i asystę. Czy czujesz się najlepszym, obok Zlatana Alomerovicia, najlepszym zawodnikiem Jagiellonii?
- Na pewno nie. W naszej szatni jest wielu jakościowych zawodników, którzy także mają spore umiejętności z pewnością nie są gorsi ode mnie. Cieszę się, że mogę z nimi grać i trenować.
- Czy to najlepsza wersja Nene? A może jesteś w stanie dać jeszcze więcej?
- Z pewnością to najlepszy moment w mojej karierze. Dobrze czuję się w drużynie, mam wsparcie od trenera i kolegów z zespołu. Cieszę się, że w tej chwili mogę dać coś od siebie, chociaż zdaję sobie sprawę, że w tym sezonie zagram także słabsze spotkanie. Najważniejsze jednak, abym o tym nie myślał zbyt długo i słabsze momenty potrafił wyrzucić ze swojej głowy.
- W tym sezonie w lidze świetnie prezentuje się inny Portugalczyk, Josue z Legii. Jak widzisz siebie na jego tle?
- Na pewno jesteśmy innymi zawodnikami. Josue ma dużo swobody, może przemieszczać się w dowolnych rejonach boiska. Poza tym w przeciwieństwie do mnie ma bogate doświadczenie międzynarodowe. Ale jeżeli mam być porównywany do niego, to tylko mi to schlebia, bo skoro mam się równać, to tylko do najlepszych, a bez cienia wątpliwości to jeden z najlepszych zawodników w lidze.
- Chociaż w naszej lidze nie ma zbyt wielu Portugalczyków, to ty i twoi rodacy wnosicie do naszej ligi sporo jakości. Gdzie tkwi sekret waszego sukcesu?
- Po prostu jesteśmy pewni siebie na boisku, wiemy na co nas stać. Poza tym na pewno nie brakuje nam cech wolicjonalnych, podczas meczu nie ma dla nas straconych piłek, zależy nam na zwycięstwie naszego zespołu.
- Spodziewałeś się, że w Polsce przyjdzie Ci zagrać przeciwko Rebocho, z którym grałeś w młodzieżowych reprezentacjach Portugalii?
- Takie jest życie piłkarza. Może z Pedro nie jesteśmy przyjaciółmi, którzy codziennie do siebie wydzwaniają, ale faktycznie kilka razy spotkaliśmy się w kadrze narodowej, poza tym wspólnie rywalizowaliśmy w lidze U-19, ja w barwach Bragi, a on w Benfice. To bardzo dobry zawodnik. Kiedy przyjdzie nam grać przeciwko Lechowi, to z pewnością ani on, ani ja nie odstawimy nogi.