Wydawało się, że Wisły nie doścignie już nikt, ale bramka Kiełba i zwycięstwo Korony w Krakowie 1:0 wszystko zmieniło. Przełomowego gola zdobył piłkarz wyjątkowy. Trenerzy zapewniają, że w lidze nie ma drugiego gracza, który z taką pasją traktowałby grę w piłkę.
Patrz też: Mecz Odra W. - Arka, wynik 2:1. Dymek podpalił Arkę
- Półtorej godziny treningu? Przecież to jak odrobienie pańszczyzny! Za mało. Ja zostaję po zajęciach i dalej ćwiczę. Jeśli chcesz być lepszy niż przeciętny piłkarz, to musisz tak robić. Dzień wolny? U mnie nie ma czegoś takiego. Jadę wtedy na stadion i trenuję indywidualnie - opowiada nam prawy pomocnik Korony.
Nie obija kominów
Były trener Kiełba Marek Motyka twierdzi, że Jacek na dodatkowym treningu potrafi oddać nawet sto strzałów na bramkę. - Ale dzięki temu nie uderzam już na wysokość 4-5 piętra jak wcześniej, nie obijam kominów. Czasem trenerzy wyganiają mnie już z boiska, boją się, że przewrócę się ze zmęczenia, ale dla mnie piłki nigdy za wiele - mówi bohater kolejki Ekstraklasy.
Nie traci ani chwili, żeby grać coraz lepiej. - Kiedyś wziąłem od trenera Motyki płytę DVD ze wszystkimi bramkami polskiej Ekstraklasy sezonu 2008-2009. Obejrzałem każdą, kilka z nich chciałbym sam strzelić - mówi z uśmiechem Kiełb.
Kiedyś uwielbiał oglądać Cristiano Ronaldo, ale Portugalczyk już przestał mu imponować. - Coś złego się z nim stało. Te wszystkie reklamy, kobiety. Nogi ma stworzone dla piłki, ale resztę dla czegoś innego. Teraz, gdy chcę popatrzeć na jego sztuczki, to biorę te z czasów gry w Manchesterze. Ronaldo z Realu to nie moja bajka - przyznaje.
Grał nawet z psem Reksem
Nam zdradza, że w oryginalny sposób uczył się techniki. - Dużo trenowałem z ojcem, który rzucał mi bardzo trudne do przyjęcia piłki. Teraz to procentuje. Pomógł też mój... pies Reks, z którym grywałem. Jak Reks dorwał piłkę, to zaraz ją przegryzł, więc trzeba było być bardzo szybkim, aby go ubiec - wspomina ze śmiechem Kiełb.
Patrz też: Mecz Śląsk - Lech, wynik 0:3. Lewy się przełamał
Inną ze sztuczek na doskonalenie techniki podpatrzył u Zlatana Ibrahimovicia: - On wypluwa gumę, podbija ją stopami kilka razy i znowu "łapie" do buzi.
- Kiedy nie miałem samochodu i na treningi Korony dojeżdżałem z kolegą autobusem, ćwiczyliśmy tę sztuczkę na przystankach. Czasem całe opakowanie gumy się zużyło, ale teraz z wykonaniem tego tricku nie mam już problemów - zapewnia.
Wszyscy mówią na niego "Ryba". - To się wzięło ze szkoły. W szóstej klasie podstawówki pani z biologii opowiedziała nam o rybie kiełb białopłetwy. No i od tamtej pory wołają na mnie "Ryba" - przyznaje Kiełb.
W piłce rzeczywiście czuje się jak ryba w wodzie. I dlatego coraz głośniej o jego transferze. W kolejce stoją Legia, Jagiellonia i Lech, w którym miałby zastąpić Sławomira Peszkę, gdyby ten opuścił latem klub. Kilka miesięcy temu Kiełb debiutował w reprezentacji na turnieju w Tajlandii. W meczu z Danią w 77. minucie zastąpił... Sławomira Peszkę.