Mickey van der Hart, Lech Poznań

i

Autor: Cyfra Sport Mickey van der Hart

Piłkarz Ekstraklasy pół roku walczył z bólem. Teraz wraca do gry!

2021-01-27 19:01

- To więcej niż futbol, to życie: nigdy się nie poddawaj, walcz z bólem i wygraj - mówi Mickey Van der Hart, bramkarz Lecha Poznań. Holender wraca do gry po poważnej kontuzji odniesionej podczas serii rzutów karnych w półfinale Pucharu Polski w ubiegłym sezonie. Wtedy, mimo wystawionego barku i ryzyka pogłębienia urazu, na własną prośbę bronił dalej, zdobywając serca kibiców Kolejorza. Czy żałuje tamtej decyzji? Czy Lech ma jeszcze o walczyć w tym sezonie?

„Super Express”: - Wróćmy to tego pechowego lipcowego dnia i serii rzutów karnych.

Mickey van der Hart (26 l., bramkarz Lecha Poznań): - Gdy obroniłem pierwszy rzut karny od razu wiedziałem, że jest źle i bark jest przestawiony. W pierwszym momencie nie czułem jednak bólu i powiedziałem lekarzowi, że chcę bronić dalej. Obroniłem kolejnego karnego, ale po chwili ból był już tak mocny, że nie dawałem rady, musiałem zejść z boiska…

- Co wtedy czułeś, co myślałeś?

- Pamiętam, że się popłakałem - ból, emocje, przegraliśmy ważny mecz, kontuzja.. To były bardzo trudne chwile. Wszyscy dookoła byli smutni i zawiedzeni, a do tego ja w głębi serca wiedziałem, że uraz barku dla bramkarza, to poważne kłopoty. Miałem czarne myśli, nie było łatwo.

- Załamałeś się? Myślałeś się, że to koniec kariery?

- Nie, nie jestem człowiekiem, który się załamuje. Wiem o tym, że kontuzje są wliczone w życie każdego piłkarza, choć w moim przypadku, to był pierwszy poważny uraz w życiu. Przeszedłem badania w Poznaniu, potem w Holandii i szybko było jasne, że czeka mnie operacja i pół roku przerwy. Znałem już bramkarzy, którzy zmagali się takimi urazami, teraz sam tego doświadczyłem, takie jest życie. Mocno pracowałem, żeby wrócić do treningów z drużyną, dziś już trenuję i wracam do gry!

Szczęśliwy dzień w życiu piłkarza Ekstraklasy. Po raz trzeci został tatą

Mickey van der Hart, kontuzja

i

Autor: PAWEŁ JASKÓŁKA/SUPER EXPRESS Mickey van der Hart, kontuzja

- Co było najważniejsze w tym powrocie?

- Klub zgodził się, żebym był operowany w Holandii i tam też zostałem na pierwsze 3 miesiące po zabiegu. To było bardzo ważne. Przez pierwsze tygodnie bóle byłe silne, nie mogłem się ruszać. Pomoc mojej dziewczyny, mojej rodziny, była bezcenna. W Poznaniu mieszkam sam, więc byłoby mi znacznie trudniej w tym okresie.

- Ominęły cię występy w Lidze Europy, jak przeżywałeś te mecze?

- Przyznam, że to były bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony bardzo cieszyłem się, że awansujemy do fazy grupowej, ale z drugiej - nie mogłem się tym w pełni cieszyć, bo nie mogłem grać, nie mogłem być z drużyną. Bardzo żałuję, że mnie to minęło, ale to dla mnie dodatkowa motywacja. Chcę awansować jeszcze raz i tym razem chcę grać, chcę to poczuć!

- Nie zniechęca się pozycja Lecha w tabeli?

- Nasza pozycja nie jest w tej chwili dobra, to prawda. Te ostatnie nieudane mecze były dla mnie szczególnie trudne, bo mogłem tylko patrzyć, nie mogłem pomóc drużynie, byłem bezsilny. Dlatego teraz mam nieprawdopodobnie wysoką motywację. Przychodzą nowi piłkarze, wciąż mamy mocny zespół i ja wierzę, że druga część sezonu będzie dobra. Goniliśmy czołówkę już w zeszłym roku i wiemy, że to jest możliwe. Musimy się poprawić, bo to jest Lech Poznań, tu musi być znacznie lepiej.

Wraca Ekstraklasa! Już 28 stycznia specjalny dodatek do "Super Expressu"

Mickey Van Der Hart

i

Autor: PRZEMYSŁAW SZYSZKA/SUPER EXPRESS Mickey Van Der Hart

- Jak podchodzisz do rywalizacji o miejsce w bramce?

- Znamy się Filipem Bednarkiem dość długo, jeszcze z Holandii i mamy dobre relacje. Na treningach pomagamy sobie nawzajem, jest zdrowa rywalizacja, nie ma złości czy zawiści. Zdajemy sobie sprawę, że grać będzie tylko jeden z nas, ale dla mnie to proste: jeśli pokażę, że jestem lepszy, będę grać. Nie zamierzam opowiadać, że to miejsce mi się należy, że mam być nr. 1, bo tak było wcześniej. Zamierzam to pokazać i udowodnić. Pół roku to w futbolu jak wieczność, wracam i podejmuję walkę od nowa.

- Fani nie zawsze cię wspierali, ale to się zmieniło po kontuzji. To prawda?

- Już dzień po tamtym meczu dostałem mnóstwo wiadomości i wielkie wsparcie od naszych kibiców. To bardzo mi pomogło, bo czułem się okropnie - porażka, kontuzja, koszmar. To było ważne, tym bardziej, że zdaję sobie sprawę, że na początku nie grałem w Lechu dość dobrze. Potem szło mi jednak lepiej i po tych pechowych karnych, faktycznie poczułem, że coś się zmieniło. Ludzi docenili to co robię, zobaczyli że wkładam w grę dla Lecha całe serce i wszystkie siły, bez kalkulowania.

- Może to był twój przełomowy moment w Lechu?

- Może tak być. Choć bronienie karnego z wystawionym barkiem nie było mądre, obróciło się na dobre. Tylko, że to chodziło o coś więcej niż futbol, to życie - nigdy się nie poddawaj, walcz z bólem i wygraj. Nie zapomnę tego nigdy.

Sebastian Mila UJAWNI największy talent w Ekstraklasie! Jest nim ZACHWYCONY

Najnowsze