Dla mistrzów Polski to czwarty mecz bez porażki w lidze, w tym trzecie zwycięstwo. Legia zaczęła w Zabrzu obiecująco i szybko za sprawą Bartosza Kapustki wyszła na prowadzenie. Tyle, że gospodarze przed przerwą wyrównali. Jesus Jimenez wykorzystał rzut karny. Arbiter uznał, że Artur Jędrzejczyk nieprzepisowo zatrzymał rywala. W drugiej połowie w warszawskiej drużynie zadebiutował nowy napastnik Ernest Muci. Jednak to nie Albańczyk, ale kolejny rezerwowy okazał się bohaterem. Został nim wprowadzony po przerwie Kacper Kostorz. Dostał podanie od najlepszego na boisku Luquinhasa i spisał się wyśmienicie. Wpadł na pole karne, przełożył obrońcę i po chwili bramkarz Martin Chudy musiał po raz drugi wyciągać piłkę z siatki.
Peter Hyballa dla "SE": Moi piłkarze muszą grać jak diabły [DUŻY WYWIAD]
Radość Kostorza była ogromna. Upadł na kolana i wzniósł ręce do góry. - Bramkę dedykuję mojemu tacie, który na pewno patrzy na mnie z góry i mi kibicuje. To była dedykacja dla niego. To była radość przez łzy - powiedział napastnik Legii w rozmowie w Canal+. Młody zawodnik może liczyć na wsparcie od szkoleniowca Czesława Michniewicza. - Trener mówi, że mecz jest deserem. Cieszę się, że dostałem ten deser i mogłem go zjeść - w tak barwny sposób napastnik stołecznego klubu podsumował w Canal+ występ w Zabrzu.
Były kadrowicz OPOWIADA O Paulo Sousie. Nie zgadniecie kogo przypominał selekcjoner