- Kiedy się dowiedziałem, że Darek zagra w pierwszym składzie przeciwko Legii, natychmiast pozmieniałem wszystkie domowe plany tak, by w niedzielne popołudnie móc usiąść przed telewizorem! – mówi były selekcjoner. Czternaście miesięcy wstecz, w trudnym covidowym czasie, Marcin Dorna, wtedy sprawujący opiekę nad reprezentacyjną drużyną rocznika 2005, wysłał powołanie na konsultację dla młodego chłopaka z Zabrza. – Zagraliśmy w trakcie obozu kontrolne spotkanie z drużyną starszego rocznika. Miałem wrażenie, że każdy kontakt Darka z piłką przynosił w nim coś pozytywnego. No i podoba mi się jego determinacja w osiąganiu założonych celów - zaznacza.
Oficjalnego występu w biało–czerwonym stroju Dariusz Stalmach – bo to jego na myśli ma dzisiejszy dyrektor sportowy Polskiego Związku Piłki Nożnej – jeszcze się nie doczekał. – „Orzełek”? Duma i szacun – mówi. – To byłby istotny krok w moim rozwoju. W tej chwili jednak najważniejsze jest podpatrywanie na treningach starszych kolegów i – oby! – zbieranie kolejnych minut i gier na ligowym boisku.
Tego nie wiedzieliście o Diego Maradonie! Były prezes PZPN wspomina legendę światowego futbolu
Kawał dobrego człowieka
Darek od minionej niedzieli jest rekordzistą zabrzańskiego Górnika w kategorii „najmłodszy ligowiec”. Wychodząc na murawę w meczu z mistrzami Polski ze stolicy, miał 15 lat i 348 dni. O dziewięć dni pobił tym samym 45–letni (!) rekord Joachima Hutki, odsunął też w cień osiągnięcie legendarnego Włodzimierza Lubańskiego. Wizerunków i zdjęć tego ostatniego jest na zabrzańskim stadionie bardzo wiele – to przecież jedna z największych ikon „górników”. W niedzielę jednak wypełniona po brzegi Arena Zabrze skandowała tylko dwa hasła: „Łukasz Podolski” – bo mistrz świata zdobył pierwszą bramkę w polskiej lidze, oraz „Do młodzieży świat należy”. To drugie skierowane było oczywiście pod adresem górniczego debiutanta. A ten... wcale nie sprawiał wrażenia stremowanego ani zamieszaniem wokół swojej osoby, ani zestawianiem swego nazwiska z nazwiskami wielkich. – „Poldi”? Kawał piłkarza i kawał dobrego człowieka. Bardzo mnie wspiera każdego dnia na treningu. A mój rekord? Kiedyś postawiłem sobie za cel debiut w lidze przed 16. urodzinami. Fajnie, że się udało!
Diego Maradona podarował mu koszulkę. Były kapitan kadry o „asyście” przy golu Argentyńczyka [WIDEO]
Od noszenia piłek nie ma odwrotu
Dla nowego rekordzisty występ w otoczeniu starszych partnerów (od Podolskiego dzielą go przecież aż dwie dekady!) to nie pierwszyzna. Od półtora sezonu grywa w ekipie występującej w Centralnej Lidze Juniorów, a więc w gronie osiemnastolatków. – Być może w pierwszych dniach ktoś krzyknął czasem na niego lekceważąco: „Młody”. Ale wkrótce słyszałem już tylko „Daro”, i to wypowiadane z sympatią. Widząc jego zaangażowanie w grę, szukanie na boisku nowych rozwiązań, chłopaki w drużynie zaczęli słuchać jego podpowiedzi i patrzeć na niego z uznaniem – przyznaje Radosław Osadnik, który wespół z Janem Żurkiem, kolejnym admiratorem talentu Stalmacha, prowadzi ekipę Górnika w CLJ. Szesnastolatek jest dziś jej liderem, w trakcie meczów rządzi i dzieli w środku pola, do tego – choćby w juniorskich meczach z Wartą czy Jagiellonią – strzela czasami piękne bramki. – Bo uderzenie zza „szesnastki” też ma niczego sobie – dopowiada Osadnik. Z drugiej strony – zwyczaje piłkarskie są niezmienne od dekad, a skala talentu odstępstwa od nich nie usprawiedliwia. – No więc po treningach czy meczach Darek, jako najmłodszy w drużynie, wciąż zbiera piłki, liczy sprzęt i znosi go do szatni.
Legenda o „trudnym dzieciństwie”
Tak było i po ligowym debiucie, przeciwko Legii; najpierw poszedł do szatni, z workiem pełnym futbolówek, a dopiero potem stanął przed szpalerem żurnalistów, by opowiedzieć o swych odczuciach, przeżyciach i planach. Nie zapomniał o nikim: – Dziękuję trenerowi Urbanowi za debiut. Dziękuję trenerom Żurkowi i Osadnikowi za to, że dostałem od nich szansę w CLJ. Dziękuję byłemu już dyrektorowi Arturowi Płatkowi za jego wsparcie i wiarę we mnie. I dziękuję tacie, bo to pod jego okiem w wieku 8 lat rozpocząłem treningi. I to dzięki niemu jestem dziś w tym miejscu, choć... był w całym tym minionym okresie chyba największym katem!
To ostatnie zdanie jeszcze w niedzielny wieczór zamieściły kibicowskie serwisy internetowe. – Więc kiedy w poniedziałkowy poranek budziłem Darka do szkoły, rozpocząłem przekornie: „Za kilka lat, cytując te słowa, wszyscy będą pisać o twoim trudnym dzieciństwie i o tym, jakie przeszkody musiałeś pokonać!”. Choć prawdą jest, że z reguły musiał wykonać o te pięć „pajacyków” więcej od innych moich podopiecznych – uśmiecha się Grzegorz Stalmach, ojciec nowego zabrzańskiego rekordzisty. Sam też kopał piłkę w Górniku, między innymi w towarzystwie późniejszych świetnych ligowców: Adama Kompały czy Jacka Wiśniewskiego. Jego nadzieje na karierę przerwała poważna kontuzja. Stalmacha–junior – na szczęście – urazy do tej pory omijały.
To on rozjechał Legię! Nie zgadniecie jaki przydomek ma bohater Górnika [WIDEO]
Perfekcjonizm pod lupą rówieśników
Inne „przeszkody” pokonuje zaś zespołowo, przy ogromnym wsparciu rodziców. Ot, choćby dojazdy do szkoły... – Przez rok codziennie pokonywałem około stu kilometrów, by Darka dowieźć na lekcje i z nich odebrać – pan Grzegorz wspomina rok szkolny 2017/18, w trakcie którego jego syn był uczniem nowo otwartej Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Radzionkowie. To – po okresie treningów w ojcowskiej Akademii Piłkarskiej Sparta oraz rocznej przygodzie z katowickim Rozwojem (tu stawiał pierwsze kroki i piłkarsko ukształtował się między innymi Arkadiusz Milik) – krótki, ale ważny okres w życiu Darka. Również mentalnie; wchodził bowiem w zespół, który miał na koncie między innymi mistrzostwo Śląska w swej kategorii wiekowej. Radzionkowska akademia piłkarska chwilę wcześniej „wypuściła w świat” między innymi Piotra Starzyńskiego (dziś ma już pokaźny dorobek ligowy w krakowskiej Wiśle) i Mateusza Lippa (od półtora roku w Schalke 04 Gelsenkirchen), zbierając doświadczenia w postępowaniu z piłkarskimi talentami i indywidualnościami. W przypadku Stalmacha–juniora, świadomego swych celów i dróg do nich wiodących, dla obu stron była to ciekawa i... niełatwa lekcja. – Darek chciał się rozwijać. Dbał o siebie, odpowiednio się odżywiał, pilnował regeneracji po wysiłku. Wiem, że miał też dodatkowe zajęcia piłkarskie – mówi Henryk Sobala, dyrektor sportowy SMS–u i zarazem trener drużyny, do której trafi Stalmach–junior.
– Rzeczywiście, czasami urządzaliśmy sobie indywidualne treningi z piłką – potwierdza jego ojciec (legitymujący się licencją UEFA B). – Z kolei w pracy nad motoryką, ale też nad techniką biegu i ruchu, pomagał nam – i pomaga do dziś – Karol Sieński (obecnie członek sztabu szkoleniowego wodzisławskiej Odry – dop. aut.). To bardzo ważny element rozwoju - dodaje. W zgranej grupie nastolatków niektóre z tych elementów samodoskonalenia (i samo dążenie do perfekcji) przyjmowane były... kontrowersyjnie. Umiejętnościami i boiskową postawą Darek jednak nie tylko potwierdzał słuszność tej drogi, ale i przekonywał do siebie (i do niej) tych nieprzekonanych. Choć – powtórzmy – łatwo nie było...
Scenariusz z elementami pokory
I łatwo nie będzie teraz, po ligowym debiucie. – Lubię takich charakternych, bezczelnych młodych zawodników – podkreślał na pomeczowej konferencji Jan Urban. Słowo „bezczelny” w tej wypowiedzi zabrzmiało co prawda jak komplement, nie jest wszakże gwarancją tego, że młody pomocnik wybiegnie na murawę w najbliższej kolejce; że na stałe wywalczył już miejsce w jedenastce. – Darek jest tego świadom, ma w sobie wiele pokory – przekonuje jego „kat”, czyli Grzegorz Stalmach. Historia niesie momentami gorzkie lekcje w tej dziedzinie. Janusz Sroka, absolutny rekordzista w dziejach ligi w kategorii „wczesny debiut” (15 lat i 57 dni), na kolejny występ ligowy czekał ponad cztery lata! Z drugiej strony – został nawet mistrzem Polski (w wieku 26 lat). Czy to dobry scenariusz dla „młodego i bezczelnego” z Zabrza?
Robert Lewandowski nie został doceniony za swój wyczyn. Dziwna decyzja UEFA, fani są w szoku