„Strzelać, strzelać, strzelać - jak najwięcej!” - w tych słowach, choć bez wskazywania konkretnych liczb, Szymon Włodarczyk kreślił na łamach „Super Expressu” swe plany na nowy sezon w barwach nowego klubu. Ale chyba w najśmielszych marzeniach nie przypuszczał, że w połowie sezonu jego snajperski licznik osiągnie osiem trafień, co oznaczać będzie miejsce w ścisłej czołówce ligowych strzelców. W tym czasie specjalistyczne portale niemal trzykrotnie podniosły jego wartość rynkową, dziś – wedle ekspertów – sięgającą niemal miliona euro. A nie brak i takich, którzy wieszczą jeszcze kilkukrotny wzrost tej kwoty w najbliższych miesiącach.
- Nie będę oszukiwać: jestem bardzo zadowolony z minionych miesięcy. Ani ja, ani chyba nikt się nie spodziewał, że na tym etapie rozgrywek będę mieć na koncie już osiem bramek – mówi nam 20-letni napastnik po kolejnym trafieniu. W minioną sobotę po raz trzeci w tym sezonie wygrał próbę nerwów, czyli skutecznie wyegzekwował „jedenastkę” (przy okazji dopełniając setki w ligowych trafieniach familii Włodarczyków: tato Piotr miał na koncie 92 gole, syn dołożył brakujące). - Skoro strzelałem karne jesienią, to i teraz po prostu wziąłem piłkę. Czuję się pewnie w tym elemencie – nie kryje Szymon Włodarczyk, który zachowuje chłodną głowę w tych – stresujących przecież dla egzekutora – sytuacjach.
Chłodna głowa była mu potrzebna także w styczniowych tygodniach przed startem ligi. Fenerbahce, Celtic, Freiburg, Anderlecht, a nawet New York City – media przerzucały się nazwami klubów, mających wykazywać zainteresowanie reprezentantem młodzieżówki. - Kompletnie nie zawracałem sobie tym głowy. W żadnym przypadku nie miałem konkretów, ani tym bardziej wpływu na to, co się wydarzy – „Młody Włodar” bez emocji mówi o plotkach, pogłoskach, domniemaniach. - Miałem natomiast wpływ na to, by dobrze przepracować okres przygotowawczy, więc na tym się skupiłem – dodaje. I to chyba najwłaściwsza postawa; emocje warto zachować na boiskowe starcia: o punkty i... królewską koronę.