Super Express: - Niemal codziennie pojawiają się mniej lub bardziej realne pomysły dotyczące futbolu w czasie pandemii. Najnowszy jest taki, aby karać zawodnika żółtą kartą za splunięcie na murawę…
Szymon Marciniak: - Ja do tych wszystkich nowych pomysłów staram się podchodzić ostrożnie, bo mam wrażenie, że co najmniej część z nich jest zgłaszana przez ludzi, którzy, delikatnie mówiąc, nie są blisko futbolu, nie działają przy nim aktywnie. Żółta kartka za splunięcie? Nie, no… Przecież nawet sędzia, gdy biegnie, to czasem splunie na murawę. To co wtedy, sam sobie mam dać żółtą kartkę?!
- Głośno było o tym, że macie sędziować w maseczkach. Przynajmniej takie krążyły plotki…
- To kolejny przykład o którym mówię, przecież to irracjonalne! Teoretycznie powinno być tak: albo wszyscy w maseczkach, albo nikt! No przecież to nie te czasy, gdy sędzia nobliwie poruszał się po boisku, oczywiście z całym szacunkiem dla tamtych czasów i sędziów. Dziś arbiter nieraz pokonuje 11 kilometrów w trakcie meczu, często to nie mniej niż piłkarz. Poczytałem opinie lekarzy, specjalistów w tej sprawie i jeden z nich napisał wprost: kilkanaście kilometrów biegania w maseczce oznaczałoby "kaputt" dla serca!
Czy tak będzie wyglądał nowy gwizdek Ekstraklasy? SE sprawdził jak działa
- Czyli wiadomo, że maseczki nie. A elektroniczny gwizdek?
- To już prędzej, to nie jest całkowicie odrealniony pomysł.
- A miałeś już taki gwizdek w ręce? Testowałeś z ciekawości?
- Jeszcze nie, ale nie widzę problemu, jeśli będzie taka potrzeba. Tylko pod konkretnym warunkiem: że taki gwizdek dostałbym odpowiednio wcześnie, tak 2-3 tygodnie przed pierwszym meczem. Żeby móc się do niego przyzwyczaić. A nie na przykład kurierem do domu, na dwa dni przed pierwszym meczem. Wtedy miałbym za mało czasu i mógłbym go przez przypadek „ugryźć” z przyzwyczajenia (śmiech).
Flavio Paixao: Jestem szczęśliwy, że Ekstraklasa wraca [wywiad SE]
- Mecze, przynajmniej na początku, będą się odbywały przy pustych trybunach. Pół żartem, pół serio to może lepiej dla ciebie? Bo przecież często słyszysz z trybun „Marciniak ty taki, ty owaki!”.
- Nie, nie, nie. Zdecydowanie wolę mecze z kibicami. Bo po pierwsze: gdy przezywa tłum, to wtedy tego wcale tak nie słychać, tym bardziej, że człowiek jest skupiony na meczu. Czasem, gdy zdarza się osoba o donośniejszym głosie, to wtedy to się do mnie przebija. Ale najczęściej jest tak, że dopiero gdy człowiek ogląda ten mecz z odtworzenia, przy auto ocenie, to wtedy słyszy i mówi do siebie, „oho, pozdrawiali mnie”. Ale podsumowując ten wątek: wolałbym już mecze z całym tym „repertuarem”, byle kibice byli na trybunach. Choć wiem, że w najbliższym czasie to niemożliwe.
- Ale jak rozumiem, idea powrotu do gry tobie jako sędziemu się podoba?
- Podpisuję się pod nią obiema rękoma! Nie możemy całe życie trzymać się za potrójną gardą, bo prędzej czy później i tak możemy zostać trafieni. Trzeba zachować wszelkie środki ostrożności, ale jednak próbować wrócić. Piłka to bardzo ważna gałąź, również pod względem gospodarczym, ludzie chcą oglądać mecze, nawet z domu. Dlatego powtarzam: jestem bardzo za tym powrotem.
- Sędziowie nie stracili formy?
- Jestem przekonany, że nie! Cały czas trenujemy. Ja mieszkam blisko lasu, w domu mam mini siłownię, tak naprawdę w żaden sposób moje przygotowania nie są zakłócone. Koledzy też trenują, rozmawiam z nimi, jesteśmy w kontakcie. Mamy też rozpiski, zalecenia z różnych stron, w tym od UEFA. Spokojnie, jest tego tyle, że nawet zakwasy się mogły pojawić na samym początku (śmiech). Natomiast jestem też przekonany, iż my, arbitrzy, pokażemy odpowiedzialność. Ja od 4 tygodni praktycznie siedzę w domu, a teraz, gdy mamy datę powrotu, jest już fajnie, w tym sensie, że wiemy konkretnie kiedy wracamy do pracy. No bo byłby obciach, gdyby się okazało, że liga wraca, a nie ma kto sędziować, bo na przykład ktoś nie stosował się do apeli. Niemniej jestem przekonany, że taka sytuacja nam nie grozi.
- Początkowo środowisko sędziowskie trochę narzekało, że czynione są różne plany, a nikt z Wami tego nie konsultuje…
- To znaczy tak: my nie jesteśmy tacy, że idziemy przed kamery i płaczemy. Prezes Boniek na pewno może zaświadczyć, że za jego kadencji środowisko sędziowskie nie sprawia żadnego kłopotu. My robimy swoje. W czwartek mamy dużą telekonferencję, sędziowie, lekarze i przedstawiciele PZPN. To będzie okazja do rozmowy, do zadania pytań, również ze strony arbitrów. A potem kontynuujemy przygotowania do powrotu.