Na brawa w warszawskiej drużynie zasłużył Maciej Rosołek. To właśnie jego piękny wolej jeszcze w pierwszej części zapewnił zwycięstwo i powrót na fotel lidera ekstraklasy. - Trzeba go pochwalić za samą decyzję - mówi Sokołowski. - Nie kombinował, lecz od razu zdecydował się na strzał, który okazał się bardzo cenny. W ogóle tych strzałów, jak i samych prób ze strony Legii i Warty było jak na lekarstwo - zauważa były kadrowicz.
Legia w meczu z Wartą dobrze spisała się w obronie. Jednak już tak dobrze nie było jeśli chodzi o grę w ataku. - Trener Kosta Runjaić mówi, że jego piłkarze mieli kontrolę nad spotkanie, że dłużej byli przy piłce, a w jego zespole było więcej jakości - Sokołowski przywołuje słowa szkoleniowca. - W rozegraniu na własnej połowie Legia sobie radziła, ale na połowie przeciwnika był już problem. Gdyby nie piękny gol Rosołka to mogło być różnie. W ofensywie cały czas Legia ma problem, żeby dwóch czy trzech zawodników wzięło udział w grze i konstruowało akcje. Na razie zespół bazuje na indywidualnościach. W defensywie gospodarze na wiele nie pozwolili Warcie, która nie mogła nic zrobić, aby im zaszkodzić. Ale trzeba docenić, że Legia cały czas punktuje. Jej piłkarze mają jedną, dwie okazje i zamieniają je na bramkę. Są do bólu skuteczni. Ponadto trzeba oddać jedno Legii, że w meczach z Górnikiem czy Miedzią potrafiła się podnieść i odrobić straty - przypomina.
Teraz przed Legią wyjazdowa rywalizacja z Wisłą Płock, która jest rewelacją rozgrywek. Najpierw spotkanie w ekstraklasie (14.10), a następnie (18.10) walka w 1/16 finału Pucharu Polski. - Wisła przebudziła się po ostatnich słabszych występach - zauważa. - Przyjemnie się ogląda ten zespół. Widać rękę trenera Pavola Stano. Po pauzie za czerwoną kartką wrócił do gry Rafał Wolski. Zobaczymy, czy skuteczność podtrzyma Hiszpan Davo, który w tym sezonie strzelił już osiem goli w lidze. Zastanawiam się, jak na tle rywala wypadnie Legia, czy coś zmieni w swojej grze i co zaproponuje. W każdym razie zapowiada się atrakcyjny dwumecz - podkreśla Sokołowski.