Szkoleniowiec Jagiellonii marzy o serii zwycięstw, ale jego drużynie brakuje stabilizacji wyników. W poprzedniej kolejce potknęła się z Rakowem Częstochowa. Beniaminek pokonał w Bełchatowie "Jagę" 2:1. O przegranej zadecydował katastrofalny błąd w ostatniej minucie doliczonego czasu, który popełnił obrońca Bartosz Kwiecień. - Wszystko przesłania wynik. Zdecydowało 30 minut po przerwie, gdzie oddaliśmy inicjatywę, byliśmy mało agresywni, nie utrzymywaliśmy się przy piłce - analizuje ostatnią porażkę trener Mamrot. - Gdy zaczęliśmy dobrze grać, stworzyliśmy trzy bardzo dobre sytuacje, w tym jedna była lepsza niż rzut karny, ale nie wykorzystaliśmy tego. Dostaliśmy bramkę po naszym ogromnym błędzie. Już tego nie cofniemy. Nie zgadzam się z jednym. Spadła na mnie krytyka, że wszedł Zoran Arsenić w miejsce Juana Camary, który w tym meczach nie grał na poziomie jak we wcześniejszych występach. Miał problemy w ofensywie i defensywie też tej pomocy było mniej niż zwykle. Mam tę przewagę, że mecze oglądam po kilka razy w przeciwieństwie do ludzi, którzy wygłaszają swoje opinie. Widziałem ile pod koniec meczu Zoran miał odbiorów, przeprowadził też kilka akcji. Ostatnie 15 minut w naszym wykonaniu było dobre. Zmiana była podyktowana tym, że reagowałem na to co działo się na boisku od początku drugiej połowy. Brakowało agresji, tego szukałem w środku pola. Z tej zmiany bym się nie wycofał. Może zrobiłbym inne, ale szybciej. Nie będziemy wszystkiego zrzucać na brak szczęścia, bo musimy mu pomóc. Takiej rundy jako trener nigdy nie miałem. Wszystkie sytuacje z VAR-em - one się. obroniły. Rykoszety, rzuty karne, to wszystko jest na naszą niekorzyść. Nie mówię, że to są błędne decyzje. Musimy eliminować błędy. Dużo nam się ich przytrafia pod względem indywidualnym. Tu jest problem - zauważa.
Na starcie sezonu Jagiellonia zgubiła punkty właśnie w starciu z Zagłębiem. W Lubinie padł remis 2:2. Podopieczni Mamrota prowadzili 2:0, ale w końcówce przytrafił im się słabszy okres, co wykorzystali gospodarze. - Trudno to zrozumieć - mówi opiekun białostockiej drużyny. - Teraz Zagłębie jest w lepszej dyspozycji niż było wtedy. Nie umieliśmy tego wykorzystać. Zdominowaliśmy mecz, stwarzaliśmy sytuacje, a wracaliśmy bardzo niezadowoleni po spotkaniu. Pierwszą bramkę zdobył z trudnej pozycji Szysz. Pozwoliliśmy na dośrodkowanie. Jak jest dużo dośrodkowań na pole karne to szansa na gola rośnie. Środkowi obrońcy mogą 30 razy wygrać pojedynek w powietrzu, ale raz się pomylą i pada bramka. Musimy być agresywniejsi w bocznych strefach i nie pozwalać na tyle dośrodkowań. Ostatnie 15 minut Zagłębie bardzo dobrze grało i wyrównało. Mieliśmy jeszcze później 100-procentową sytuację na 3:2. Na pewno pomogliśmy im zremisować tamten mecz - uważa.
7 grudnia Jagiellonia zmierzy się u siebie z Zagłębiem. Trener Mamrot wierzy, że jego podopieczni sięgną po wygraną. - Nie wyobrażam sobie, że złość drużyny w tym momencie nie była duża - ocenia. - Musi być duża w zespole chęć zwycięstwa. Nie ma co patrzeć, że Zagłębie ma duży potencjał. Trzeba przyznać, ze siła ofensywa jest jedną z lepszych w lidze. Bohar, Żivec i Starzyński to są piłkarze u których widać, jaki mają wpływ na grę. Musimy wyjść i zagrać bardzo dobry mecz. Musimy być zdeterminowani i mocno skoncentrowani - uważa trener.
W Zagłębiu dużo zależy od skrzydłowych. Damjan Bohar jak i Sasa Żivec są skuteczni. Czy potwierdzą to także w Białymstoku w sobotę? - Pierwsza rzecz: dyspozycja Żivca - zwraca uwagę trener Jagiellonii. - Na początku nie był w takiej formie jak teraz. Dyspozycja całej drużyna poszła do góry. Pokazali to z Górnikiem, z którym zagrali bardzo dobre spotkanie. W pierwszym meczu z nami Żivec i Bohar nie byli pierwszoplanowymi postaciami. Słoweniec wszedł z ławki. Później wskoczyli do składu i dają bardzo dużo drużynie. To jest ich siła napędowa. Wtedy nie grali, bo nie byli w takiej formie jak teraz - powtarza szkoleniowiec dziewiątej drużyny Ekstraklasy.
Polecany artykuł: