"Super Express": - Grał pan w siedmiu krajach, Schalke zapłaciło za pana Hansie Rostock 10 milionów marek, a w 2000 roku został pan uznany za najlepszego piłkarza Nigerii. Co piłkarz z takim CV robi w Bydgoszczy?
Victor Agali: - Szuka formy (śmiech). Trochę się "rozregulowałem", bo przez ostatni rok nie miałem klubu. Opuściłem Chiny i wróciłem do Nigerii. Trenowałem z zawodowym zespołem i choć wiadomo, że to nie to samo co mecze, to jednak na szczęście nie "zapuściłem się" do końca. Nawet trener Zawiszy powiedział, że nie widać po mnie tak długiej przerwy.
- Strzelał pan bramki w finale Pucharu Niemiec, a na igrzyskach olimpijskich w Sydney był pan najskuteczniejszym piłkarzem Nigerii. Jak właściciel Zawiszy namówił pana na przyjazd tutaj?
- Dobrze zna mojego niemieckiego menedżera. Dość długo się wahałem, ale postanowiłem sprawdzić, jak to tu wygląda. I jestem mile zaskoczony. Grałem na wspaniałych stadionach w Bundeslidze, ale obiekt Zawiszy też jest w porządku. Podobnie jak sztab medyczny i trenerski. Wygląda to profesjonalnie.
- Jeśli zostanie pan w Zawiszy, to presja będzie spora. Wszyscy będą chcieli zobaczyć, czy ten słynny Agali coś jeszcze potrafi...
- Nie mam już 16, 18 czy 20 lat, żeby trząść się ze strachu, bać się presji. Grałem w Schalke, a chyba każdy wie, z jakim wiąże się to ciśnieniem. Jeśli zostanę w Zawiszy, to presja będzie najmniejszym problemem.
- A wie pan kto jest najlepszym piłkarzem w historii Zawiszy?
- Nie mam pojęcia.
- Zbigniew Boniek, który potem grał w Juventusie z Michelem Platinim...
- Nie znam go, ale skoro grał w Juventusie w tamtych czasach, to naprawdę musiał być dobry.
- Z czym kojarzy się panu Polska?
- Z Olisadebe! To mój przyjaciel z lat młodości, z Nigerii. Nawet wakacje spędzaliśmy razem. Potem, po latach, spotkaliśmy się w lidze... chińskiej. Byłem górą, bo strzeliłem jego zespołowi dwa gole (śmiech).
- W Schalke grał pan też z innymi reprezentantami Polski...
- Oczywiście, Wałdoch i Hajto. Kompletnie różne typy. Wałdoch spokojny, opanowany, a Hajto wariat. Ale w pozytywnym znaczeniu. Dzięki niemu w szatni zawsze coś się działo. Kiedy po przyjeździe do Polski usłyszałem słowo "kur...", od razu pomyślałem o Hajcie.
- Jak to?!
- To było jego ulubione słowo. Powtarzał je na okrągło. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, co znaczy, ale byłem na tyle ciekaw, że w końcu zapytałem. Okazało się, że to coś brzydkiego, ale... nie aż tak bardzo. W Polsce często się nadużywa tego słowa (śmiech).
- Rozmawiał pan z Hajtą przed lub po przyjeździe do Polski?
- Nie, ale wiem, że został trenerem jednego z klubów Ekstraklasy. Kto wie, może jeszcze u niego zagram? (śmiech).
- A jak to jest z pańskim angażem w Zawiszy?
- W poniedziałek do Polski przyleci mój menedżer i zaczniemy rozmowy. Wszystko jest możliwe. Pozostanie w Zawiszy, wyjazd z Polski lub gra w innym polskim klubie.
victor agali
Urodzony 29 grudnia 1978 roku
Kluby (w nawiasie mecze i gole w lidze): Olympique Marsylia (5-0), Sporting Toulon Var (II liga francuska, 38-15), Hansa Rostock (Niemcy, 66-17), Schalke (54-14), Nice (Francja, 30-6), Erciyesspor (Turcja, 30-5), Ankaragucu (Turcja, 12-3), Hansa Rostock (24-1), Skoda Xanthi (Grecja, 23-5), Anorthosis Famagusta (Cypr, 0-0), Levadiakos (Grecja, 19-4), Jiangsu Sainty (Chiny, 17-5).
W reprezentacji Nigerii 12 meczów - 5 goli. Uczestnik IO w Sydney (3 bramki).