- Grałem w finale Pucharu Europy i wiem, jakie emocje towarzyszą zawodnikom w takim spotkaniu. Roma długo czekała na taki sukces i jej kibice mają powody do świętowania. Zalewski? Jestem nim zachwycony, on ma mnóstwo atutów, jest szybki, świetny technicznie, gra bez kompleksów. Wierzę, że dużo osiągnie w piłce – mówi Ubaldo Righetti, były reprezentant Włoch, a także legendarny obrońca Romy z lat 80. w rozmowie z naszym portalem.
„Super Expres”: - Jak sukces Romy świętowano w stolicy Włoch?
Ubaldo Righetti: - To był wyjątkowy wieczór. Coś nieprawdopodobnego i niezapomnianego. Kibice „Wilków” po wielu latach doczekali się sukcesu w europejskich pucharach. W poprzednich latach Roma kilka razy odpadała w półfinale. Tym razem udało się jej przełamać to fatum. Ojcem tego sukcesu jest bez wątpienia Jose Mourinho. Portugalczyk potrafił wykorzystać wszystkie atuty drużyny, uwypuklił je i odpowiednio wkomponował w zespół. Ten awans jest jego zasługą.
- Droga do Tirany nie była jednak usłana różami. Jeszcze w październiku klęska w Norwegii 1:6. W ćwierćfinale porażka z Bodo 1:2. Wierzył pan wtedy, że finał jest możliwy do osiągnięcia?
- Najważniejszy jest efekt końcowy. Myślę, że podczas rewanżu z Leicester nikt już nie myślał o tym co było. Należy pochwalić zespół, że po tych wpadkach nadal wierzył i ciężko pracował, aby coś osiągnąć. Ostatecznie piłkarze otrzymali nagrodę za ciężką pracę.
Co dalej z przyszłością Roberta Lewandowskiego? Trener Bayernu zabrał głos, zdradził kilka tajemnic
- Kto pana zdaniem będzie faworytem finału? Na papierze Roma wygląda lepiej od Feyenoordu?
- Jeżeli ktoś tak pomyśli, to zrobi pierwszy krok w kierunku porażki. Przecież Holendrzy również nie awansowali przypadkowo do finału. Po drodze wyeliminowani faworyzowany Olympique. Z pewnością Marsylia również marzyła, aby znaleźć się w finale, a nie było jej to dane, dlatego ten awans jest tak niezwykły. Mnóstwo drużyn chciałoby się znaleźć 25 maja tam, gdzie będą Roma i Feyenoord. To będzie finał, jeden mecz, w którym pojedyncza akcja może o wszystkim zadecydować. Na korzyść Romy przemawia osoba Jose Mourinho, który już nieraz grał takie spotkanie i wie, jak do niego nastawić drużynę.
- Jose Mourinho po raz piąty awansował do finału rozgrywek o europejskie puchary i wspólnie z Carlo Ancelottim jest rekordzistą w tej klasyfikacji. Poprzednie cztery wygrał. Czy to pana zdaniem będzie przewagą rzymian?
- Doświadczenie Mourinho odgrywa tutaj dużą rolę. To, że osiągał sukcesy z Porto, Interem, czy Manchesterem United z pewnością jest dodatkowym atutem Romy. Bardzo podoba mi się jego mentalność zwycięzcy i chęć wygrywania. Łzy, które poleciały po jego awansie do finału, nie były udawane. On ma manię wygrywania, chociaż utrzymuje się na topie już prawie 20 lat. Naturalnie nikt nie lekceważy Feyenoordu, bo to silna drużyna, która strzela dużo goli, bardzo groźna w ofensywie. Czeka nas atrakcyjny mecz.
- Grał pan w finale Pucharu Europy w 1984 roku. Jakie myśli towarzyszą zawodnikowi, który wychodzi na boisko w takim meczu?
- To jest coś niezwykłego, czego nie da się opisać. Każdy grający ma świadomość, że można zapisać się w historii klubu. To wyjątkowe uczucie, kiedy oczy całego piłkarskiego świata są skupione na tobie i twojej drużynie. Oczywiście jest jeszcze rywal, który ma dokładnie taki sam cel, ale sam finał to wielkie przeżycie. Nie było mi dane poczuć smaku wygranej, ale życzę tego obecnym piłkarzom Romy.
- Społeczność kibiców Romy długo czeka na jakiekolwiek trofeum. Ostatni triumf to zwycięski finał Pucharu Włoch z 2008 roku.
- Dodajmy jednak, że Roma czeka na finał europejskich rozgrywek znacznie dłużej, bo od 1991 roku. Na pewno ten dzień jest wyjątkowy dla każdego kibica tego zespołu.
- Ostatnie miesiące były dla kibiców calcio prawdziwym roller coasterem – najpierw wywalczone mistrzostwo Europy, potem brak kwalifikacji do MŚ, teraz Roma broniąca honoru Serie A w finale Ligi Konferencji. To przełamanie?
- Mimo wszystko nie mieszałbym kibicowania Romie i Squadra Azzura. We Włoszech ściskamy kciuki za drużynę narodową i jak wszyscy świętowaliśmy sukces na EURO, tak samo wszyscy przeżywaliśmy gorycz po przegranej z Macedonią. Faktycznie ostatnie lata nie były udane dla naszej piłki klubowej, ale nie sądzę, aby awans Romy wywołał specjalny entuzjazm w Turynie, Neapolu, czy Mediolanie. To przede wszystkim wielki dzień dla całej społeczności „giallorossich”. Natomiast faktycznie w ostatnich latach włoskie kluby nie osiągnęły zbyt wiele, dlatego tym większe brawa należą się Romie za to, czego dokonała.
- Po ostatnie trofeum w rozgrywkach o europejskie puchary sięgnął Inter Mediolan z… Jose Mourinho na ławce rezerwowych. Była to wygrana w Lidze Mistrzów w 2010 roku.
- Niech to będzie dobry prognostyk przed finałem w Tiranie.
- W Polsce awans Romy do finału jest rozpatrywany przez pryzmat Nicoli Zalewskiego. Jak ocenia pan piłkarza?
- Jestem nim zachwycony. Myślę zresztą, że nie tylko ja, ale cały Rzym go kocha, podobnie jak on kocha Rzym i ten klub. Widać, że Mourinho uwydatnił jego atuty. Zalewski ma fantazję, gra nieszablonowo, ma kapitalny drybling, potrafi zejść ze skrzydła do środka, kapitalnie rozgrywa piłkę. Ma bardzo dużo atutów, a ciągle się rozwija. Widać, że gra bez kompleksów. Już jego wejście rok temu z Manchesterem United zwiastowało spore możliwości, a teraz pokazuje jeszcze więcej. Nie mam wątpliwości, że mówimy o piłkarzu, który osiągnie bardzo wysoki pułap.
- Zalewski u poprzedniego trenera Romy Paulo Fonseki był bardziej ofensywnym graczem, teraz u Mourinho ma więcej zadań defensywnych. To dobrze dla niego?
- I trzeba przyznać, że wywiązuje się z nich bardzo dobrze. Nie popełnia rażących błędów, jest szybki, nie boi się pojedynków z bardziej rosłymi rywalami. Poza tym jest w nim ten luz, potrafi szybko przejść z fazy defensywnej do ofensywnej. Poza tym wydaje się, że jest dobrą duszą w szatni, bo widać, że ma dobre relacje z liderami drużyny, takimi jak Lorenzo Pellegrini, czy Tammym Abrahamem.
Antoni Piechniczek: Mówiąc o Messim "Leśny Dziadek" nie chciałem mu dokuczyć [WYWIAD]
- Czy jako wychowanek Romy ma szanse, aby pójść śladami Francesco Tottiego, Daniele de Rossiego, czy wspomnianego Pellegriniego?
- Tutaj wszystko zależy od wielu czynników. Nicola musi się rozwijać, ale co do tego nie mam wątpliwości, że będzie to robił mając u boku Mourinho. Roma to dobry klub dla rozwoju młodych talentów. Musi być zdrowy, cieszyć się zaufaniem szkoleniowców. Myślę, że ma możliwości, aby dużo z Romą osiągnąć, ale czy tak się stanie? Czas pokaże.
- 20 lat i awans do finału rozgrywek o europejskie puchary – całkiem niezłe osiągnięcie jak na zawodnika, który rozgrywa premierowy sezon w seniorskiej piłce.
- Wierzę głęboko, że to dopiero początek jego kariery i przed nim kolejne, jeszcze większe osiągnięcia.
- Czy pod nieobecność reprezentacji Włoch na MŚ cała społeczność związana z Romą będzie kibicowała Polakowi podczas MŚ w Katarze?
- Przede wszystkim zawodnik musi otrzymać powołanie do reprezentacji, chociaż moim zdaniem to nie powinno być problemem. Ma już za sobą debiut w drużynie narodowej i czas, aby w kadrze bardziej okrzepł. Trzeba pamiętać, że mundial to nie są rozgrywki ligowe, tam grają najlepsi, a o wszystkim może zdecydować jeden mecz.
- Zalewski – Lewandowski – Zieliński. Co może osiągnąć drużyna z takim tercetem ofensywnym?
- Trudno powiedzieć. Na pewno Zalewski ma olbrzymi potencjał. Klasy Lewandowskiego nikomu nie trzeba potwierdzać, natomiast Zieliński od kilku lat udowadnia swoją jakość w Serie A. Jeżeli wszyscy będą w formie, to mogą zachwycić na boiskach w Katarze.