Franciszek Smuda, Marek Koniarek

i

Autor: cyfrasport Franciszek Smuda, Marek Koniarek

Marek Koniarek żegna Pana Trenera

Wzruszające słowa byłego podopiecznego po odejściu Franciszka Smudy. Wspomniał własną żałobę…

2024-08-18 12:26

To był czas wielkiego Widzewa – tego, który dwukrotnie sięgał po mistrzostwo Polski, który potrafił przebić się do fazy grupowej Ligi Mistrzów, który potrafił sezon ligowy (34 mecze) zakończyć bez porażki. Wśród podopiecznych Franciszka Smudy – bo to wszystko łodzianie osiągnęli w drugiej połowie lat 90. za jego kadencji – nie brakowało reprezentantów Polski. Z ich cienia wyszedł jednak wówczas ten, który akurat w kadrze zaliczył tylko jedno spotkanie. Marek Koniarek właśnie u „Franza” miał swój wielki szczyt formy snajperskiej.

- Nie było łatwo, oj nie było… - Marek Koniarek przez chwilę się zamyśla, wspominając okres pracy pod skrzydłami zmarłego w niedzielę eksselekcjonera Biało-Czerwonych. - Czasami po treningach w Widzewie wracałem do domu prawie na czworakach, bo ciężej w całej karierze trenowałem chyba tylko o Oresta Lenczyka. Ale widziałem efekty: u żadnego ze szkoleniowców nie byłem tak skuteczny, jak u Franciszka Smudy – dodaje pochodzący z Katowic supersnajper.

W owym pamiętnym sezonie 1995/96, który Widzew zakończył na mistrzowskim tronie, nie przegrywając żadnego z 34 meczów ligowych, Koniarek zdobył dla łodzian 29 goli! Od tamtej pory – a mijają już prawie trzy dekady – nikomu w ekstraklasie nie udało się tego rezultatu poprawić; ba, nawet go wyrównać.

Cezary Kulesza żegna Franciszka Smudę. Publicznie powiedział to o zmarłym trenerze, zwrócił się do rodziny byłego selekcjonera reprezentacji Polski

- Był twardym trenerem. Potrafił opieprzyć, ale wszystko mieściło się w granicach kultury i wzajemnego szacunku – zaznacza Marek Koniarek. A że obaj panowie pochodzili ze Śląska, dobrze się dogadywali: wręcz dosłownie. - Tak, rozmawialiśmy po Śląsku – potwierdza nasz rozmówca. - Czasem chłopcy w szatni w żartach prosili, bym im przetłumaczył „na polski” niektóre zdania trenera Smudy – wspomina jedną z wielu anegdotek widzewskich Koniarek.

Użyte przez niego wcześniej słowo „szacunek” ma istotne znaczenie. - Zawsze, nawet kiedy zostaliśmy już kolegami po fachu, był dla mnie Panem Trenerem. Pracowałem w Polkowicach, on w Lubinie, więc czasem spotykaliśmy się na obiedzie. Nigdy nie odważyłem się powiedzieć mu na „ty”, choć przecież był otwartym człowiekiem i mnie do tego namawiał… - przyznaje były gwiazdor m.in. Widzewa i GKS-u Katowice.

Pilna decyzja po śmierci Franciszka Smudy. Władze Ekstraklasy przekazały ważną wiadomość w sprawie najbliższych meczów

Na koniec zaś dzieli się bardzo prywatną – i bardzo wzruszającą – refleksją. - Wiem, jak trudno się pogodzić z odejściem bliskiej osoby – mówi łamiącym się głosem. - Mnie wciąż trudno się otrząsnąć po śmierci mojego taty, zresztą kiedy rozmawiamy, właśnie zapalam świeczkę na jego grobie… - dodaje. I kończy osobistym przekazem: - Wyrazy współczucia dla najbliższych Pana Trenera...

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze