- Wierzyłeś, że po stracie dwóch goli na samym początku jesteście w stanie odmienić przebieg meczu z Dundee United i awansować?
Sebastian Mila (29 l., Śląsk Wrocław): - Rację ma trener Orest Lenczyk mówiąc, że z piekła trafiliśmy do nieba. To był horror, dramaturgia, walka do końca. Po stracie dwóch bramek nie było łatwo, bo Szkoci nabrali pewności i podkręcali tempo. Nie wiedzieli jednak, że jesteśmy drużyną z charakterem, że mamy... jaja, że się podniesiemy.
Przeczytaj koniecznie: Liga Europejska. Śląsk zagra w Bułgarii, a Legia w Turcji
- Podnosiliście się dwa razy.
- Gdy Rok Elsner trafił na 2:1, byłem pewien, że już ich mamy. Tyle że dostaliśmy cios w postaci bramki z karnego. Przytrafiło nam się to w najgorszym momencie, przed przerwą.
- Jaka była taktyka na drugą połowę?
- Trzeba było znowu gonić Szkotów. Byliśmy przekonani, że zagrają ofensywnie, ale zaczęli się bronić. I to nam pomogło. Bo to my prowadziliśmy grę i w końcu udało się przełamać ich defensywę.
- Pamiętasz, żeby Sebastian Dudek kiedyś strzelił tak pięknego gola?
- On tak uderza na treningach! Trener Lenczyk uczulał go, aby jak najczęściej uderzał z dystansu. Ta piękna bramka, która dała nam awans, należała się Dudkowi za jego różne problemy ze zdrowiem.
- Wszyscy zgodnie podkreślają, że najlepszym piłkarzem w meczu z Dundee Utd był Sebastian Mila...
- Na taki mecz czekałem cztery lata, wtedy po raz ostatni grałem w pucharach, w barwach Valerengi Oslo. Czuję się dobrze, ale trochę jestem poobijany, bo, jak mówi trener Lenczyk, Szkoci grali agresywnie, jak drwale. Ta przegrana ma słodki smak. Ulegliśmy, ale mimo to gramy dalej w pucharach.
Patrz też: Śląsk - Dundee. Skrzynka mandarynek za awans
- Jak zareagował po meczu trener Lenczyk?
- Powiedział krótko: panowie, przed 30. laty przez to Dundee przez rok nie miałem pracy.
- Teraz zagracie z Lokomotiwem Sofia. Stać was na wyeliminowanie bułgarskiego klubu?
- My Polacy mamy to do siebie, że oceniamy siłę rywala już po nazwie i w ten sposób mówimy, kto awansuje. Przestrzegam przed takim myśleniem, bo można się sparzyć. O Bułgarach nie wiem za dużo, ale do czwartku się to zmieni. Na pewno będzie to pojedynek polsko-bułgarski, bo w ich kadrze, podobnie jak i u nas, mało jest cudzoziemców.