Wszystkie cztery polskie drużyny, walczące w II rundzie eliminacji do Ligi Konferencji, przed rewanżowymi spotkaniami tej fazy rozgrywek zachowują szansę awansu do kolejnego etapu. Praktycznie pewne mogą go być Lech i Raków, po efektownych wygranych 5:0 z – odpowiednio – Dinamem Batumi oraz FK Astana. Na wyjeździe szczecińska Pogoń spróbuje w Broendby wyciągnąć wynik lepszy niż „domowe” 1:1 przed tygodniem. Lechia zaś – by zrealizować marzenia o III rundzie – musi strzelić u siebie o jednego gola więcej niż Rapid.
„Super Express”: - Wiecie, że już przeszliście do historii? Historii Lechii?
Rafał Pietrzak: - Wiemy, bo po raz pierwszy w historii Lechia awansowała do kolejnej rundy pucharów. Ale teraz chcemy zrobić następny krok. Mecz w Wiedniu pokazał, że potrafimy zagrać dobrze z Rapidem. Ale spotkanie w Gdańsku będzie trudniejsze. Rapid będzie nas już traktował inaczej, niż u siebie. Więc trzeba zagrać lepiej, niż tydzień temu.
- Był pan już w muzeum Lechii?
- Byłem. Fajnie zrobione, dużo trofeów, zdjęć, wspomnień pięknych chwil.
Lechia ma apetyt na awans w Lidze Konferencji. To może zadecydować o jej sukcesie z Rapidem
- Specjalna gablota czeka na fotografię dzisiejszej drużyny?
- Nie zauważyłem. Ale zapytam o to opiekunów muzeum, jeśli awansujemy (śmiech). Na razie jednak tonujemy nastroje. 0:0 to dobry wynik na wyjeździe, ale trzeba jeszcze wygrać drugą „połowę” rywalizacji.
Zobacz skrót meczu Rapid Wiedeń - Lechia Gdańsk (0:0)
- Rapid czymś was zaskoczył w Wiedniu?
- Nie, ale musieliśmy nauczyć się intensywności ich gry; naprawdę szybko grali piłką. Ale z kolei – dzięki dobrej analizie przedmeczowej – znaliśmy kilka najważniejszych schematów rozgrywania przez nich akcji. Pewnie, mieli parę dobrych sytuacji, ale to nie były tak dobre okazje, jak dwie nasze.
- Flavio Paixao postawił zgrzewkę piwa w ramach przeprosin za zmarnowaną „setkę”?
- Nie (śmiech). Wszyscy wiedzą, jak on świetnie gra głową. To było tylko i wyłącznie szczęście bramkarza, że piłka akurat trafiła w jego nogę po „główce” Flavio. Szkoda, oczywiście, tej okazji. Ale Łukasz Zwoliński jest już w pełnym treningu, więc w rewanżu możemy mieć dodatkowe argumenty w ataku.
- Tę głowę Flavio najlepiej przystawia do centr Rafała Pietrzaka, czyż nie?
- Oczywiście! Ale w Wiedniu plan był taki, bym jednak zbyt często do tej ofensywy się nie podłączał. Więc byłem może ze trzy razy w ciągu 90 minut pod bramką rywali. Tego dnia najważniejsze były obowiązku defensywne, więc w sumie – skoro zagraliśmy „na zero z tyłu” – cieszę się, że zadanie zostało dobrze wykonane. Potrafimy bronić, choć wielu w tą wątpiło po naszym ligowym 0:3 w Płocku.
To plan Rapidu Wiedeń na pokonanie Lechii Gdańsk w Lidze Konferencji. "Mamy duże możliwości"
- Żeby awansować, dobrze byłoby strzelić gola. Uda się?
- Wiemy, jakie są słabsze strony Rapidu. To zespół lubiący grać ofensywną piłkę, do przodu. Wystarczą więc czasem – po dobrym przejęciu – dwa-trzy podania, by znaleźć się pod bramką wiedeńczyków. Będziemy chcieli tę wiedzę wykorzystać. Musi też być walka, w której na agresywność boiskową rywala – była duża w pierwszym meczu – będziemy musieli odpowiedzieć taką samą agresywnością z naszej strony. Bo piłkarskiej jakości nam nie brakuje. A poza tym - gramy u siebie, ze wsparciem swoich kibiców. Mam wielką nadzieję, że akcja #TrzyDychyNaLechię” wypali. 30 tysięcy ludzi na trybunach to wielka moc! No i jest jeszcze jedna motywacja – koleżeńska.
- To znaczy?
- Michał Buchalik właśnie został tatą – mamy motywację, żeby coś strzelić i „wykołysać” mu nowo narodzonego syna.
- Była w Wiedniu okazja do zamienienia słowa z Kevinem Wimmerem, z którym grał pan przed laty w Mouscron?
- Porozmawialiśmy chwilę po spotkaniu. Miałem wrażenie, że on – i jego koledzy – byli zaskoczeni naszą grą. Nie spodziewali się, że to będzie dla nich tak trudny mecz, że skończy się gładkim 2:0.
- O rewanżu była mowa?
- Była. Mówił, że strasznie im się podoba nasz stadion, że z dużą frajdą go zobaczą. No więc zapraszamy; niech go sobie obejrzą z bliska. Niech sobie zwiedzą miasto, i niech wrócą do siebie. A w pucharach niech dalej pogra Lechia.
- Może – jak pokazał rewanż w I rundzie z Akademiją – powinien się pan jednak częściej zapędzać do przodu, a już na pewno – częściej strzelać? Bo w Macedonii wpadło!
- Tam akurat wszedłem na boisko z ławki, nie na swoją lewą obronę, ale znacznie wyżej. A jeszcze okazja była taka, że trudno było chybić. OK, śmieję się teraz ze wspomnianego „Zwolaka”, że w pucharach mam tyle samo goli co on, czyli nasz najlepszy w ubiegłym sezonie strzelec.
- I jeszcze pytanie może nieco abstrakcyjne, ale przecież ma pan na koncie reprezentacyjny występ. A Czesław Michniewicz zapowiadał, że trzyma w kadrze parę miejsc dla tych, co się w sierpniu i wrześniu wyróżnią w lidze. Zapisał pan te słowa?
- W sezonie, w którym miałem dziewięć asyst ligowych, po cichu myślałem o powołaniu, ale go od trenera Paulo Sousy nie dostałem. Teraz patrzę już na to realnie. Skupiam się, by znów mieć „liczby”. Może jeśli będzie 10 asyst i 3 gole, trener Michniewicz powie OK i zafunduje mi powrót do reprezentacji?