Kolejorz w czwartkowy wieczór przy Bułgarskiej panował niepodzielnie na murawie. - Jestem bardzo szczęśliwy z powodu wyniku, a jeszcze bardziej – ze sposobu naszej gry. Zagraliśmy dobre spotkanie, byliśmy świetnie zorganizowani. Rywale nie potrafili nam poważniej zagrozić. Nie jestem trenerem, który patrzy przez pryzmat statystyk, ale one też o czymś świadczą – a tym razem nie oddali ani jednego celnego strzału. Zagraliśmy profesjonalnie– z uśmiechem komentował boiskowe wydarzenia trener Lecha, John van den Brom.
Szkoleniowiec chwalił wszystkich podopiecznych za występ przeciwko Szwedom. Paru z nich poświęcił dodatkowe zdania. - Mieliśmy pełną kontrolę nad meczem, bo Jesper Karlström i Radek Murawski opanowali środek boiska – przypominał. Podkreślał też znakomitą zmianę, jaką dali autorzy drugiej bramki. - Doskonale spisali się rezerwowi. Wiadomo, że nikt nie lubi siedzieć na ławce i nie jest też łatwo wejść na boisko w takim spotkaniu. Więc kiedy wypracowuje się gola w takim meczu, jest to coś wyjątkowego dla zawodników. Tym bardziej cieszy mnie to, że Ba Loua zaliczył asystę, a Filip Marchwiński trafił do siatki – zacierał ręce opiekun mistrzów Polski.
Tego piłkarza John van den Brom wyróżnił szczególnie
Wyrazy największego uznania skierował jednak do zawodnika, który zazwyczaj niespecjalnie rzuca się w oczy, choćby ze względu na mało eksponowaną pozycję na boisku. - Cieszy mnie rosnąca forma Pedro Rebocho. Zagrał fantastyczny mecz, a miał na swej stronie groźnego Joela Asoro, zawodnika bardzo szybkiego i dobrze grającego głową – mówił van den Brom. Asoro – przypomnijmy – to jeden z trzech „kozaków”, przed którymi ostrzegał Emil Bergström, dziś stoper Górnika Zabrze, w przeszłości zawodnik Djurgården. Przy Portugalczyku nie zrobił jednak sztycha. - A Pedro nie tylko doskonale spisywał się w obronie, ale i dawał nam bardzo wiele w ataku – komplementował Rebocho trener Lecha.