- Jak pan oceni ten mecz?
Jacek Zieliński: - Rywal okazał się lepszy, ale myślę, że nie powinniśmy się tego meczu wstydzić. Szczególnie drugiej połowy, która wyglądała zdecydowanie lepiej. Gdyby detale typu rozegranie i wykończenie były bardziej dopracowane, to można by myśleć o sprawieniu niespodzianki. Przeciwnik był jednak na tyle klasowy, że od razu nas ułożył w pozycji leżącej i kontrolował przebieg gry do końca meczu. Na tyle nas dzisiaj było stać. Na Manchester to było jednak za mało.
Przeczytaj koniecznie: Samuel Wright-Phillips (Man City): Lech to fantastyczna drużyna
- To była dla was lekcja piłki nożnej?
- Tak. I zamierzamy wyciągnąć z tej lekcji wnioski. Mecz z takim przeciwnikiem, o taką stawkę - przecież to był mecz o pierwsze miejsce w grupie - to doświadczenie bezcenne.
- Gwiazdy Lecha - Rudnevs i Stlić - zaczęli mecz na ławce. Dlaczego?
- Dlatego, że taki mieliśmy plan. A mamy na tyle szeroką kadrę, że można wprowadzić rotacje w składzie. Poza tym przed nami trzy bardzo ciężkie mecze: w niedzielę w Zabrzu, w środę Puchar Polski w Krakowie, w następną niedzielę - spotkanie z Wisłą. My oprócz europejskich pucharów musimy żyć z ligi. Przede wszystkim z ligi. I tam musimy rzucić wszystkie siły.
- City wydało na transfery przed sezonem 140 razy więcej niż Lech. Było to widać na boisku?
- Oj, czasami było widać. To, co prezentuje Manchester, a co prezentujemy my - nie tylko Lech, ale i cała polska liga - to na razie zupełnie inne dyscypliny.
- Który piłkarz zrobił na panu największe wrażenie?
- Bardzo mi się podobał Adam Johnson, który robił na prawej stronie, co chciał. I przede wszystkim Emanuel Adebayor. Mieć takiego napastnika to skarb. Myślę, że przyszykowaliśmy mu tym występem miejsce w składzie na parę spotkań.
- Którego z piłkarzy City chciałby pan mieć w Lechu?
- Już się obudziłem, dziękuję bardzo.
Patrz też: Lech Poznań wygrał w Manchesterze... Na trybunach