Super Express: - Osiemnaście lat temu Legia grała w ćwierćfinale Champions League z Panathinaikosem Ateny (0:0, 0:3). Co wtedy robił 12-letni Rado?
Miroslav Radović: - W Jugosławii zaczęła się wojna i z całą rodziną przenieśliśmy się z Gorażde do Belgradu. Tam zapisałem się do Partizana, któremu kibicował mój tata. Pamiętam, że wtedy moim idolem był Dejan Savicević, a ulubioną drużyną Real Madryt. Z polskich klubów kojarzyłem Legię i Wisłę.
- Teraz to ty masz wprowadzić polski zespół do Ligi Mistrzów.
- Oczekiwania są wielkie, ale pierwszy mecz z Celtikiem pokazał, że stać nas na dużo. Szkoci myśleli, że przyjadą do Warszawy, pykną dwie, trzy bramki i wrócą do domu. A tu bach! Nokaut, a mogliśmy wygrać jeszcze wyżej. Ale... musimy uważać, bo oni u siebie potrafią odrabiać straty. Samobójstwem byłoby nastawienie się tylko na obronę. Musimy dobić ich golem.
Legia - Celtic. Ivica Vrdoljak: Jestem KOZAKIEM
- Zabolały was słowa Wojciecha Kowalczyka, który powiedział, że Legia zostanie przez Celtic zgwałcona w Warszawie?
- Każdy ma prawo mówić co chce, ale ten pan grał kiedyś w Legii. Gdyby kochał i szanował ten klub, nigdy tak by się nie odezwał...
- W europejskich pucharach zdobyłeś dla Legii 14 goli i do najskuteczniejszego zawodnika w historii klubu Jana Pieszki brakuje ci już tylko jednego trafienia.
- To dla mnie prestiżowa sprawa, ale najważniejsza jest drużyna. Mogę już nic nie strzelić, żebyśmy tylko awansowali. Jedno mogę obiecać - na pewno nie zaprzepaścimy szansy tak głupio jak w zeszłym roku ze Steauą.
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail