Przed ostatnią kolejką fazy grupowej Champions League Lewandowski miał tyle samo bramek na koncie, co Leo Messi. FC Barcelona swój mecz rozgrywała dzień wcześniej i wiadomym było, że jeśli kapitan reprezentacji Polski chce być samodzielnym liderem klasyfikacji strzelców tych rozgrywek, w środę musi zdobyć co najmniej jedną bramkę.
Messi, w rywalizacji z Tottenhamem, na placu gry pojawił się dopiero w drugiej połowie i nie zdążył wpisać się na listę strzelców. Zupełnie inaczej było w przypadku Lewandowskiego. Napastnik Bayernu Monachium otworzył wynik spotkania w trzynastej minucie. Swoją drugą bramkę w starci z Ajaksem dołożył pod koniec spotkania. Były to jego 52. i 53. bramka w historii Ligi Mistrzów.
Co więcej, dzięki tym trafieniom Lewandowski wysunął się zdecydowanie na prowadzenie w klasyfikacji strzelców. Na drugim miejscu, z sześcioma trafieniami, jest wspomniany Messi, a pięć bramek na koncie ma aż sześciu zawodników. Co ciekawsze, w tym gronie nie ma Cristiano Ronaldo.
Dorobek polskiego napastnika jest naprawdę imponujący. Lewandowski nie strzelił gola tylko w jednym spotkaniu tegorocznej Ligi Mistrzów. W pierwszym meczu z Ajaksem. W każdej kolejnej rywalizacji zdobywał już po dwie bramki. A jesteśmy przekonani, że to nie było jego ostatnie słowo w tym sezonie.
Polecany artykuł: