- Steaua jest faworytem. To wizytówka rumuńskiej piłki. Ale chcemy wrócić do Warszawy z wynikiem, który dałby nam możliwość walki o awans w meczu rewanżowym - mówił na przedmeczowej konferencji prasowej trener mistrzów Polski Jan Urban (51 l.).
>>> El. Ligi Mistrzów: Arsenal, Basel i Austria Wiedeń bliższe awansu do fazy grupowej
Gol w 34. minucie Federico Piovaccariego (29 l.) i przede wszystkim fatalna gra Legii szybko sprowadziły na ziemię szkoleniowca i kibiców, i wydawało się, że awans do LM jest poza zasięgiem Polaków. Na szczęście w przerwie trener wstrząsnął zespołem i na efekty długo nie trzeba było czekać. Sygnał do ataku dał Jakub Kosecki, który w 53. minucie bezbłędnie wykorzystał dośrodkowanie Miroslava Radovicia (29 l.).
Rumuni byli najwyraźniej zaskoczeni tak agresywnie grającą po przerwie Legią i już 4 minuty później dali się zaskoczyć po raz drugi. Niestety, kolejnej bramki Koseckiego sędzia nie uznał, bo ten stał na minimalnym spalonym. W końcówce meczu Steaua była bardzo bliska strzelenia zwycięskiej bramki, ale Dusan Kuciak (28 l.) i spółka dzielnie się bronili i ostatecznie wywalczyli cenny remis.
Mecz w Bukareszcie przypominał pierwsze spotkanie z 3. rundy kwalifikacyjnej z Molde - Legia w pierwszej połowie została wręcz zmiażdżona, nie potrafiła dłużej utrzymać się przy piłce, nie mówiąc już o stworzeniu groźnej sytuacji podbramkowej. Legioniści, z Norwegii ostatecznie wywieźli remis, a w rewanżu bezbramkowo zremisowali i awansowali do kolejnej rundy. Nikt nie miałby nic przeciwko, gdyby ta historia teraz się powtórzyła i Polska po 17 latach posuchy wreszcie będzie miała swój klub w Lidze Mistrzów.