Kibice Barcelony oskarżają Marciniaka o błedy. Były sędzia wyjaśnia kontrowersje
Wokół Szymona Marciniaka było głośno jeszcze przed startem spotkania. Hiszpańskie media przypominały, że na pięć spotkań sędziowanych przez tego arbitra Barcelona wygrała tylko raz. Do tego Marciniakowi wciąż wypominane jest, że kiedyś na jednym ze zdjęć widać, że ma on... kosmetyczkę z logo Realu Madryt, przez co zarzucane mu jest sympatyzowanie z tą drużyną, a więc, niejako z automatu, bycie przeciwko Barcelonie. Wrażenie to mogło zostać tylko spotęgowane w meczu przeciwko Interowi, ponieważ dwie najbardziej kontrowersyjne sytuacje, związane z rzutami karnymi dla obu drużyn, zostały rozstrzygnięte na korzyść Interu Mediolan. Zdaniem Marcina Borskiego, byłego sędziego międzynarodowego, rozstrzygnięcia te były prawidłowe.
Robert Lewandowski przemówił po bolesnej porażce z Interem. Te słowa łamią serce
Do pierwszej dyskusyjnej sytuacji doszło w pierwszej połowie spotkania przy stanie 1:0 dla Interu Mediolan. Cubarsi próbował wybić piłkę wślizgiem pędzącemu na bramkę Lautaro Martinezowi i w pierwszym momencie wydawało się, że zrobił to czysto. Później jednak Szymon Marciniak dostał sygnał z VAR, bo sytuacja nie jest klarowna i po tym, jak Polak obejrzał sytuację na powtórce, zdecydował się na podyktowanie rzutu karnego. – To była trudna sytuacja. Kilkanaście lat temu, pewnie wszyscy graliby dalej. Z boiska wydawało się, że nie było widocznego kontaktu pomiędzy stopami zawodników tuż przed zagraniem piłki. Teraz dysponując tyloma powtórkami, VARem, sędzia VAR słusznie zwrócił uwagę na wejście w stopę Martineza. Szymon też słusznie swoją decyzję poprawił. To była jednak trudna, dynamiczna sytuacja, także z boiska praktycznie nie do wyłapania. Z jednej strony jest to błąd, ale przy tych ułamkach sekund błąd wytłumaczalny – mówił Borkowski w rozmowie z portalem Sport.pl.
Liga Mistrzów nie dla Barcelony! Była 3 minuty od finału. Niewiarygodny rewanż z Interem
Do kolejnej kontrowersji doszło w drugiej połowie, ale już pod polem karnym Interu. Po faulu na Yamalu Marciniak podyktował rzut karny dla Barcelony, ale po konsultacji z VAR go odwołał! Asystenci przekazali mu, że do faulu doszło przed polem karnym i sędzia główny im zaufał, nie oglądał już tej sytuacji samodzielnie. – Liczy się pierwszy kontakt z rywalem. Miejsce, gdzie nastąpiło wejście w nogę. Wiadomo, że później rozpędzeni zawodnicy dynamicznie wpadają w to pole karne i tam się wywracają, bo następuje konsekwencja tego pierwszego ataku. Trochę inaczej wygląda to przy ciągnięciu za koszulkę. Tu jednak było widać na powtórce, że trafienie w nogę Yamala miało miejsce rzeczywiście przed linią. To znowu była trudna do oceny sytuacja z boiska. Ale finalna decyzja po interwencji VAR była dobra – ocenia bez wahania Borski. – To jest trochę taki niefart Szymona i niefart Barcelony, bo w sumie większość kluczowych decyzji obracała się w Mediolanie przeciwko Barcelonie. Widać, że Barcelona nie ma do nich szczęścia, ale wszystkie rozstrzygnięcia były podjęte prawidłowo – podsumował na koniec.
Warto dodać, że odmienne zdanie co do interpretacji karnego dla Barcelony ma inny ekspert, Rafał Rostkowski. Jego zdaniem, karny Barcelonie się należał, ale błędu w tej sytuacji nie popełnił Marciniak, lecz sędzia VAR Dennis Johan Higler. – To był poważny błąd Higlera, ponieważ wprowadził Marciniaka w błąd, którego Marciniak nie miał jak sprawdzić, zweryfikować i naprawić – czytamy na portalu TVP Sport – W ujęciu z kamery ustawionej wysoko na trybunie za linią bramkową widać wyraźnie, że faul Mchitarjana na Yamalu zaczął się wprawdzie przed polem karnym, ale skończył już wewnątrz tego pola. To tam, tuż za linią, nogą w okolicy kości piszczelowej zawodnik Interu trafił w nogę piłkarza Barcelony w okolicy jego ścięgna Achillesa. To uderzenie ostatecznie "dobiło" sfaulowanego i spowodowało jego upadek – ocenił Rostkowski, który twierdzi, że błąd leży całkowicie po stronie Higlera, który nie wezwał Szymona Marciniaka do telewizora.