Od kilku tygodni Europa żyje w strachu przed koronawirusem. Chińska zaraza skutecznie storpedowała życie, do jakiego wielu z nas było przyzwyczajonych. Kibice będą musieli przyzwyczaić się do weekendów bez wydarzeń sportowych, bo te w dużej mierze zostały odwołane. To, przede wszystkim w świecie piłki nożnej, wywołuje ogromny problem dla europejskiej centrali.
Nie od dziś bowiem wiadomo, że kalendarz piłkarski jest napięty do granic możliwości i wszelkie opóźnienia wywołują ogromne zamieszanie. Już od kilku dni mówiło się, że niemal pewne jest przełożenie Euro 2020. Rozpatrywane były dwa warianty: turniej mógł zostać przeniesiony na koniec bieżącego roku, albo na 2021 rok. Na wtorkowej konferencji podjęto decyzję, że mistrzostwa Europy odbędą się w przyszłym roku.
Podjęto również decyzję w związku z krajowymi i międzynarodowymi rozgrywkami klubowymi. - Jeśli sytuacja pozwoli, zostaną podjęte maksymalne wysiłki, aby wszystkie rozgrywki w ligach krajowych oraz europejskich pucharach zostały ukończone do 30 czerwca 2020 roku - czytamy w komunikacie PZPN. W dodatku mecze europejskich pucharów będą mogły odbywać się w weekend, co dotychczas było niemożliwe. Kalendarz piłkarski został więc przewrócony do góry nogami. Finały Ligi Mistrzów, według doniesień Krzysztofa Stanowskiego ma się odbyć 27 czerwca, a Ligi Europy o trzy dni wcześniej.
Kim jest Dietmar Hopp? Eugen Polanski opowiada o właścicielu Hoffenheim