Dramatów na gorącym jak piekło stadionie w Nikozji jednak nie brakowało. Bo mimo przygniatającej przewagi gospodarzy i ich pewnego prowadzenia 2:0, w 70. minucie Cezary Wilk dał Wiśle nową nadzieję, zdobywając gola na wagę awansu. Radość trwała tylko 15 minut, bowiem w końcówce spotkania Cypryjczycy znowu przyspieszyli i po "rozklepaniu" gości w polu karnym drugą tego wieczora bramkę zdobył Ailton, pogrążając krakowian.
Od początku było widać, że gospodarze mają zamiar jak najszybciej odrobić straty z Polski. Narzucili tak wysokie tempo, że przyjezdni po ledwie 30 minutach wyglądali już na wyczerpanych fizycznie 30-stopniowym upałem. Byli bezradni wobec błyskawicznie wymieniających podania rywali.
Na efekty nie było trzeba długo czekać. W 29. minucie Gustavo Manduca tak sprytnie wykonał rzut rożny, że Siergiej Pareiko - nie bez "pomocy" Patryka Małeckiego - sam sobie wrzucił piłkę do bramki. Po wznowieniu krakowianie wcale nie wyglądali na wypoczętych. Znowu do głosu doszli technicznie świetni gospodarze i w 54. minucie prowadzili już 2: 0. To było potwierdzenie dominacji APOEL-u, który wygrał wczoraj zasłużenie.
Maaskant: – Jesteśmy zdruzgotani!
– Dzisiaj wygrał lepszy zespół – powiedział po porażce podopiecznych w Nikozji trener Wisły Kraków Robert Maaskant (42 l.). – Normalnie to zwykle my jesteśmy lepsi od rywali w lidze, ale dzisiaj było inaczej. W pierwszej połowie nie graliśmy w ogóle, potem dokonałem zmian, które poprawiły naszą grę w środku pola. Przy 0:2 wiedzieliśmy, że potrzeba nam jednej bramki.
– Kiedy strzeliliśmy gola, byliśmy już tak blisko szczęścia, ale nie udało się, bo APOEL grał po prostu lepiej. Nie uważam, żeby upalna pogoda miała wpływ na naszą grę. Dopiero teraz jesteśmy zmęczeni i kompletnie zdruzgotani tym wynikiem.