Magia Jurgena Kloppa, przynajmniej na razie, nie działa. The Reds, czekający na znaczące trofeum od czterech lat, znowu mogli tylko obserwować radość rywali. Tyle że na Wembley faktycznie nie mieli żadnych argumentów w starciu z Manchesterem City. Dominowali w pierwszych minutach. I to by było na tyle.
Citizens okazji mieli zdecydowanie więcej. Mylili się jednak okrutnie. Celował w tym zwłaszcza Raheem Sterling, niedawny idol Anfield Road, któremu nawet uderzenie z ośmiu metrów nie przeszkadzało, by kopnąć futbolówkę daleko od słupka bramki Simona Mignoleta. Podobne problemy miewał też zresztą, aktywny w niedzielę, Sergio Aguero.
Ajax - Alkmaar 4:1. Frank de Boer obudził potwora. Arkadiusz Milik idzie po koronę króla strzelców! [WIDEO]
Bramkarz Liverpoolu wyrastał na cichego bohatera. Tyle że i jemu przydarzyła się koszmarna wpadka. Fernandinho strzelał na początku drugiej połowy z ostrego kąta. Belg powinien mieć sytuację pod kontrolą. Nie było fizycznej możliwości, by zmieścić piłkę między jego rękawicami. Tyle że golkiper zdecydował się na dość nowatorski sposób interwencji. Ni to rzut, ni to blok, więc skończyło się tragicznie. Brazylijski pomocnik wyprowadził Citizens na prowadzenie.
Liverpool odpowiedział dopiero w ostatnich minutach. Jedyna groźna akcja. Centra, strzał Adama Lallany, słupek, dobita Phillippe Coutinho i nieskuteczna parada Willy'ego Caballero. Jurgen Klopp mógł triumfować. Wierzyć, że jego magia wciąż działa. Tym bardziej, że defensywa The Reds - osłabiona kontuzją Mamadou Sakho i wejściem nieobliczalnego Kolo Toure - spisywała się stosunkowo pewnie.
Zadecydowała dopiero seria jedenastek. Zaczęło się zaskakująco. Fernandinho uderzył fatalnie i prowadzenie objął Liverpool. Manuel Pellegrini mógł mieć powody do niepokoju. Ale chyba nawet on nie spodziewał się, że bohaterem jego gwiazdozdbioru, wartego pewnie z pół miliarda euro, zostanie gość, kupiony za frytki z hiszpańskiej Malagi. Caballero, bramkarz, szaleniec, który po pierwszym strzale rywala z jedenastu metrów, w kolejnych trzech nie dał się już pokonać. I to właśnie on zapewnił Citizens być może jedyne trofeum w sezonie. Piłka bywa przewrotna, prawda?
Liverpool FC - Manchester City 1:1 (0:0; 1:1; 1:1), rzuty karne: 1:3
Bramki: Coutinho 83 - Fernandinho 49
Rzuty karne: 1:0 Emre Can, 1:0 Fernandinho (słupek), 1:0 Lucas Leiva (obronił Caballero), 1:1 Jesus Navas, 1:1 Coutinho (obronił Caballero), 1:2 Aguero, 1:2 Lallana (obronił Caballero), 1:3 Toure
Liverpool: Simon Mignolet - Nathaniel Clyne, Lucas Leiva, Mamadou Sakho (25. Kolo Toure), Alberto Moreno (72. Adam Lallana), Emre Can, Jordan Henderson, James Milner, Roberto Firmino (80. Divock Origi), Philippe Coutinho, Daniel Sturridge.
Man City: Wilfredo Caballero - Bacary Sagna (91. Pablo Zabaleta), Vincent Kompany, Nicolas Otamendi, Gael Clichy, Fernandinho, Fernando (91. Jesus Navas), Yaya Toure, David Silva (110. Wilfried Bony), Raheem Sterling, Sergio Aguero.