- Przede mną trudna decyzja. Grzegorz Krychowiak ostatnio nie grał za dużo w piłkę, więc muszę się porządnie zastanowić, czy powinien wystąpić w pierwszym składzie - mówił przed meczem menedżer WBA Tony Pulis.
Reprezentant Polski wystąpił od pierwszej minuty. Pierwsze pół godziny było w jego wykonaniu udane. Ustawiony głęboko w śodku pola, przed parą stoperów, Krychowiak był aktywny, grał solidnie, brytyjscy komentatorzy chwalili go, mówiąc, że w jego zagraniach widać pikarską jakość.
Potem jednak z minuty na minutę rosła przewaga gospodarzy. Piłkarze Brighton & Hove zdominowali gości w środku pola i ich akcje były coraz groźniejsze. Wreszcie po indywidualnym błędzie lewego obrońcy Nyoma "Drozdy" tuż przed przerwą straciły gola. Piłkarz WBA źle ocenił lot piłki po dośrodkowaniu, dał się przelobować, piłkę przejął Gross, minął Nyoma zwodem i strzelił bramkę. Krychowiak był blisko, ale zaskoczony błędem kolegi nie zdążył z asekuracją.
Po przerwie piłkarze WBA wciąż grali słabo, co zaowocowało kolejnymi dwoma golami dla beniaminka z Brighton. Najpierw z daleka znów trafił Gross, a potem po dośrodkowaniu głową na 3:0 podwyższył Hemed. W utratę tych bramek "Krycha" nie był zamieszany, ale też w tym fragmencie gry był zupełnie niewidoczny.
Dopiero przegrywając 0:3, piłkarze WBA zaatakowali odważniej, a bardzo do tej pory defensywnie grający Krychowiak (widać takie były założenia taktyczne Pulisa) zaczął włączać się w akcje ofensywne drużyny. Próbował trochę rozgrywać, raz oddał strzał z daleka, ale bardzo niecelny. W 76. minucie "Drozdy" doczekały się honorowego gola, którego strzelił wprowadzony kilka minut wcześniej na boisko Morrison.