Mateusz Lis

i

Autor: Southampton FC/Instagram

Mateusz Lis dla „SE”. Czy Southampton „cyknie” Manchester United i Chelsea? O marzeniach i celach w Premier League

2022-06-23 13:08

Polaków w Premier League zawsze jest za mało, ale na szczęście mamy kolejnego gracza w najintensywniejszej lidze świata. Mateusz Lis zostanie „Świętym” z Southampton, ku zaskoczeniu wielu. Dobry sezon w Turcji sprawił, że Anglicy po cichu sprowadzili go do siebie, choć wcześniej długo myśleli o Bartku Drągowskim. Lis rozpocznie treningi z Soton już 29 czerwca, „Super Expressowi” mówi: to najlepszy czas w moim życiu.

- Michał Skiba, „Super Express”: Witamy kolejnego Polaka w Premier League. Radość jest pewnie duża.

- Czuję się bardzo podekscytowany. Marzenia z dzieciństwa mi się spełniają. Myślałem o tym zawsze, ale to wszystko było daleko. Niedawno grałem w polskiej lidze w Wiśle Kraków, a teraz podpisałem kontrakt z klubem z Premier League i jest to dla mnie… masakra. Duże „wow”, niesamowita radość i ciekawość tego co przede mną.

- Dla wielu twój transfer do Southampton to spore zaskoczenie. Wszystko działo się tak błyskawicznie?

Z pewnością to nie jest tak, że wiedziałem o tym od dawna. Na pewno wcześniej niż dziennikarze (śmiech). Dostałem telefon, że pojawił się taki temat i na początku nie było to nic pewnego. Różnie to bywa w oknie transferowym. W końcu przyszedł taki moment, że musiałem być gotowy na ten transfer.

- Z jakim nastawieniem lecisz do Anglii? Etatowy pierwszy bramkarz Fraser Forster opuścił ekipę „Świętych” i poszedł do Tottenhamu i może ta droga do bramki zrobiła się nieco łatwiejsza?

- Klub sprowadził również 20-letniego bramkarza z Manchesteru City - Gavina Bazunu. Zapłacono za niego trochę pieniędzy. Jest to utalentowany bramkarz, ale to też nie jest tak, że ja teraz się tym jakoś bardzo przejmuję. Szanuję każdego, podejmuję rywalizację i to jest normalne. Jadę z założeniem, że od pierwszego treningu chcę się jak najlepiej pokazać. Chcę pokazać na co mnie stać: trenerom i zawodnikom. Chcę walczyć o swoje, a te pierwsze dni będą dla mnie ważne.  

Jacek Góralski o wyjeździe z Kazachstanu i transferze do Bundesligi. To zdecydowało o przenosinach do Niemiec

- Co Ci dał ten sezon w Turcji?

- Wiele. Nawet to, że łatwiej było mi trafić do Anglii pod względem regulaminowym, bo Brexit wiele namieszał. Gdybym grał w Polsce, to byłby problem przejść do Premier League. Sportowo nauczyłem się wiele, bo turecka liga jest dosyć silną ligą. Zagrałem sezon od deski do deski oprócz trzech ostatnich spotkań. Zawsze liczy się dobro drużyny i spadek to rozczarowanie, ale indywidualnie patrząc, to pokazałem się z dobrej strony. Od razu pojawiło się zainteresowanie innych klubów z Turcji, ale gdy pojawiła się opcja „Southampton” to wszystko inne zeszło na dalszy plan.

- Jak pierwsze wrażenia?

- Gdy to zobaczyłem, to spotkałem się z tym, o czym marzyłem. Nie dowierzałem z początku, że tam jestem i odbędę zaraz testy medyczne. Baza treningowa jak z bajki, cały ośrodek i zaplecze, liczba gabinetów dla fizjoterapeutów… Po prostu wszędzie bije tam profesjonalizmem. Od samego wjazdu.

- Ralph Hasenhüttl powiedział, że masz dużo cech, które pożąda u bramkarza. Jakie to są cechy?

- O sobie nie lubię za dużo mówić, myślę, że lubię pokazywać się poprzez boisko. Skoro trener mówi takie rzeczy, to to jest najważniejsze. Widzi i dostrzega co trzeba. Miło, że powiedział takie słowa. To znaczy, że klub ma na mnie plan. Southampton podpisał ze mną pięcioletni kontrakt. To pewnie nie jest przypadek. Z trenerem nie miałem okazji jeszcze rozmawiać.

- Ale z Janek Bednarkiem na pewno…

- Znamy się bardzo dobrze od czasów Lecha Poznań, ze szkoły, więc fajnie się potoczyło, że będziemy razem w zespole. Na pewno dzięki niemu będzie mi łatwiej na starcie. Pamiętam początki Janka w Anglii, przylecieliśmy z dwoma przyjaciółmi go odwiedzić, a teraz przyleciałem już sam, by podpisać kontrakt. Wszystko może się w życiu zdarzyć. Z Jankiem oczywiście wymieniliśmy parę wiadomości, ostatnio był zabiegany ze względu na wesele. Zaprosił mnie na ślub, ja zaprosiłem go na swój ślub, ale… się minęliśmy. On miał zgrupowanie, a potem ja już miałem zaplanowaną podróż poślubną.  

Michniewicz i Stanowski po "Hejt Parku" pojechali do hotelu. Nagle pojawił się Dariusz Mioduski, wszystko jest na zdjęciach

- Ślub i transfer do Premier League sprawiają, że to chyba najlepszy moment twojego życia?

- Zdecydowanie tak. Trochę w tym czerwcu się dzieje (śmiech). Chcę robić wszystko, by dalej było tak dobrze i by sprawy rozwijały się w odpowiednim tempie.

- Czy żarty, że Lis powinien grać w Leicester już męczą?

Pierwszy raz słyszę… Wiem, że Leicester City to Lisy, ale nikt na szczęście nie zaczepia.

- Pierwsze mecze Southampton to Tottenham, Leeds i właśnie Lisy z Leicester.

- Nie nastawiam się, że od pierwszej kolejki będę grał w pierwszym składzie, to byłaby wspaniała sprawa, od pierwszego treningu walczę o swoje. Chcę piąć się w górę i zobaczymy.

- Po meczu z Leicester są za to spotkania z Manchesterem United i Chelsea. Aż chce się podjąć rękawice.

- Kiedyś musiałbym FIFĘ odpalić, by pograć z takimi klubami. Manchester United i Chelsea? Cykniemy ich!

- Kontynuujesz piękną historię Polaków na St Mary’s Stadium…

- Rozmawiałem z kierowcą, który się mną zajmował w Southampton. Pokazywał, gdzie mieszkał Tomasz Hajto, rozmawialiśmy o Arturze Borucu. Pamiętam, że grał tam Bartek Białkowski niedawno. Wcześniej Kamil Kosowski, Marek Saganowski, Grzegorz Rasiak. Powinienem się czuć w tym klubie fajnie, choć na razie jeszcze to do mnie nie dociera. Pewnie stanie się to, jak pojadę na pierwszy trening.

To może być naprawdę niezwykły rok młodego stopera Biało-Czerwonych. Dorósł do mundialu i do zainteresowania ze strony wielkiego klubu

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze