Transferowa saga, której głównym bohaterem był Alexis Sanchez, trwała kilka miesięcy. Głośno mówiło się o niezadowoleniu gwiazdora z Chile na Emirates Stadium. Sanchez dosyć miał przeciętności z jaką od lat boryka się Arsenal Arsene'a Wengera. Czarę goryczy przelał ostatni sezon, w którym "Kanonierzy" wypadli z czołowej czwórki Premier League. Długo wydawało się, że Alexis zasili szeregi Manchesteru City. "Obywatele" byli chętni na pomocnika Arsenalu, ale nie chcieli zapłacić za piłkarza horendalnej sumy. Wiedzieli, że temu kończy się w czerwcu umowa z "The Gunners".
W pewnym momencie do wyścigu włączył się inny zespół z Manchesteru. United, którymi zarządza Jose Mourinho, stanęło w szranki z lokalnym rywalem i zaskakująco szybko stało się głównym faworytem w bitwie o Alexisa Sancheza. Ostatecznie Chilijczyk wybrał czerwoną część miasta i został oficjalnie przedstawiony jako nowy nabytek Manchesteru United. Na Old Trafford Sanchez podpisał 4,5-letni kontrakt. Niewiadomą pozostaje suma, jaką "Czerwone Diabły" wyłożyły za piłkarza, którego portal Transfermarkt wycenia na 70 milionów euro.
Ladies and gentlemen, please take your seats. Introducing #Alexis7…#GGMU #MUFC @Alexis_Sanchez pic.twitter.com/t9RIIx4mE4
— Manchester United (@ManUtd) January 22, 2018
Elementem transakcji pomiędzy United i Arsenalem jest Henrikh Mkhitaryan. Ormianin wybrał drogę odwrotną do ścieżki Sancheza. W ostatnim czasie otrzymywał mało szans gry od "The Special One" i poważnie był zainteresowany zmianą barw klubowych. Dla niego dołączenie do ekipy Wengera jest szansą na większą liczbę występów. Nie ma jednak wątpliwości, że na tym transferze zyska drużyna Manchesteru United. Wystarczy spojrzeć na statystyki obu piłkarzy w Premier League. Sanchez w 122 meczach strzelił 60 bramek i 27 razy asystował. Mkhitaryan rozegrał o 83 spotkania mniej, zdobył zaledwie pięć goli i zaliczył dziewięć asyst.