Brian Clough byłby dumny. W 1977 roku Nottingham Forrest rozpoczynało rozgrywki z podobnej pozycji jak dzisiaj Leicester. Beniaminek, skazywany na pożarcie, na dodatek zarządzany przez charyzmatycznego trenera, którego nikt nie posądzał o sukcesy. Podobnie jak obecnie Claudio Ranieriego, którego Jose Mourinho wyśmiewał w swoim czasie na konferencjach prasowych, twierdząc, że Włoch to specjalista, ale od wicemistrzostw.
Obrzydliwa oferta dla Jose Mourinho: Syryjczycy giną w drodze do Europy, a tamtejszy związek zaoferował kontrakt Portugalczykowi
Dalsza część historii jest znana. W 1978 Nottingham wygrało tytuł mistrzowski. W 1979 i 1980 - Puchar Europy. To była niezwykła historia grupy ludzi, których połączył jeden człowiek - właśnie Clough.
Dzisiaj gracze Leicester wygladają podobnie. Jak małe komputerki, na bieżąco przetwarzające dane i realizujące prostą taktykę swojego pryncypała. Lisy głównie bronią, a ataki ograniczają często do precyzyjnego wykopu. Byle dalej, a z pewnością fenomenalny Jamie Vardy zgarnie futbolówkę i w szaleńczej szarży popędzi na bramkę przeciwnika.
Tak padł w niedzielę pierwszy gol. Danny Drinkwater zabawił się w ekstremalną wersję Andrei Pirlo. Zagrał gdzieś za horyzont, ale na tyle precyzyjnie, że Vito Mannone zmuszony był zostać na linii, a Jamie Vardy miał dość pola, by wyprzedzić rywala, zbiec w pole karne i uderzyć po długim słupku bramkarza gospodarzy.
Typowy #Vardy pic.twitter.com/jOHxnFV17N
— Marcin Tyc (@MarcinTyc) 10 kwietnia 2016
Dla Anglika było to dwudzieste trafienie w sezonie. Po chwili dołożył on jeszcze kolejne, utwierdzając wszystkich w przekonaniu, że to napastnik jeden na milion. Albo w ogóle jedyny w swoim rodzaju. Facet wygląda bowiem bardziej jak rugbysta. Dla niego boisko to tylko sporo wolnej przestrzeni, po której, o ile partnerzy pozwolą, można się w błyskawicznym tempie przemieścić. Strzał, podanie, drybling? To w drugiej kolejności. Istotny jest tylko wiatr. Proste, a jakże skuteczne:
#LCFC win 2-0 with 2 great goals from Vardy.
— Betsafe (@Betsafe) 10 kwietnia 2016
The pressure is on #Spurs & Harry Kane now. #BPL https://t.co/qb8hgC3Eib
Dla Vardy'ego, taka ciekawostka, były to pierwsze trafienia od sześciu spotkań posuchy. Ostatniego gola zdobył bowiem w starciu z Arsenalem Londyn. Mimo to nieoczekiwany reprezentant Anglii walczy wciąż o tytuł króla strzelców Premier League, a do prowadzącego Harry'ego Kane'a traci ledwie jednego gola.
Leicester natomiast po zwycięstwie ma 10 punktów przewagi nad Tottenhamem. I zaledwie pięć meczów dzielących zawodników Ranieriego od sprawienia największej sensacji w ostatnich latach. Przed sezonem mało kto bowiem stawiał na Lisy w kontekście utrzymania. A tu proszę - Chelsea 10., Liverpool 9, Manchester United 5., Manchester City 4., Arsenal 3., a na czele skromne Leicester City.
I wszystko to zasługa Claudio Ranieriego. Faceta, który udowadnia, że prawdziwe życie może się zacząć dopiero po 60.
Sunderland AFC - Leicester City 0:2 (0:0)
Bramki: Vardy 66, 90
Sunderland AFC: Vito Mannone - DeAndre Yedlin, Lamine Kone, Younes Kaboul, Patrick van Aanholt, Jan Kirchhoff, Fabio Borini (76. Jeremain Lens), Lee Cattermole, Yann M'Vila (68. Jack Rodwell), Wahbi Khazri (68. Dame N'Doye), Jermain Defoe
Leicester City: Kasper Schmeichel - Danny Simpson, Wes Morgan, Robert Huth, Christian Fuchs, Riyad Mahrez (81. Demarai Gray), Danny Drinkwater, N'Golo Kante, Marc Albrighton (84. Daniel Amartey), Shinji Okazaki (62. Leonardo Ulloa), Jamie Vardy