Arsenal - Liverpool: Szczęsny nie dał się zamordować

2012-03-05 3:00

Mordowali nas na całym boisku. Mieliśmy wielkie szczęście, że nie daliśmy się zabić - mówił po meczu z Liverpoolem (2:1) Wojciech Szczęsny (22 l.). Arsenal powinien ponieść sromotną klęskę. Nie przegrał, bo miał w bramce fenomenalnego Polaka, który obronił rzut karny.

Pierwsza połowa była jak oblężenie Częstochowy - zepchnięty do rozpaczliwej defensywy Arsenal odpierał huraganowe ataki "The Reds" i Szczęsny miał ręce pełne roboty. W 19. minucie musiał bronić rzut karny. Odbił strzał Dirka Kuyta, ale piłka spadła pod nogi Holendra i wydawało się, że po dobitce musi paść bramka. Piłkarz Liverpoolu strzelił ponownie, ale Szczęsny zerwał się na nogi, wyciągnął jak struna i obronił!

- Ostatnio trener Wenger dokuczał mi, bo nie udało mi się obronić poprzednich trzech karnych. Dlatego czułem dużą presję, że muszę się poprawić - uśmiechał się Wojtek, który nie dał się pokonać również w pojedynku sam na sam z Luisem Suarezem i w kilku innych beznadziejnych sytuacjach. Skapitulował dopiero po kuriozalnym samobóju Laurenta Koscielnego, ale tuż przed przerwą wyrównał Robin van Persie.

W drugiej połowie znów Liverpool miał przewagę, ale ostatnie słowo jeszcze raz należało do van Persiego. W doliczonym czasie gry Holender strzelił pięknie z woleja. Po końcowym gwizdku dostał szampana wręczanego najlepszemu zawodnikowi w meczu, ale szybko oddał go Wojtkowi. - To Szczęsny był najlepszy, nie mam co do tego wątpliwości - stwierdził van Persie.

Tego samego zdania są kibice Arsenalu. W głosowaniu na bohatera meczu aż 73 proc. fanów wskazało Polaka.

Najnowsze