Pojawienie się filmiku w Internecie nie jest oczywiście przypadkiem. To wszystko marketing. Już 9 listopada odbędzie się światowa premiera dokumentu o piłkarzu. "Ronaldo" nie ma być kolejnym dokumentem o wielkim sportowcu. To coś więcej. Produkcja trwała ponoć czternaście miesięcy, jedną z głównych ról odegrał ponoć syn zawodnika - też Cristiano, a co! - a w trakcie montażu pojawiło się wiele, do tej pory niewidzianych, scen. Taka jak ta, z samolotu. CR7 zabawił się tutaj w piosenkarza i patrząc na efekt końcowy, a także reakcję kolegów, facet nie tylko potrafi kopać, ale też ma w sobie coś z estradowego showmana.
Sam zawodnik premiery filmu nie może się już doczekać: - Cześć. Chcę się z wami podzielić ważną sprawą, tym, jak dumny i szczęśliwy jestem. Jak wiecie, w poniedziałek ma miejsce premiera mojego pierwszego filmu. Jestem pewny w 100%, że ludzie, którzy naprawdę mnie kochają, polubią ten dokument, bo jest prawdziwy, jest piękny, jest intensywny, są smutne chwile, są szczęśliwe chwile. Cóż, mamy wszystko. Musicie to zobaczyć i myślę, że naprawdę to pokochacie. Dzięki, kocham was.
Robert Lewandowski w Realu Madryt? Polak zastąpi Cristiano Ronaldo!
Kiedyś to nadejść musiało. Mieliśmy już amerykańskie reality show z Kardashianami w rolach głównej. Mieliśmy polską edycję, z Wiśniewskimi jako bohaterami. Nic więc dziwnego, że w końcu świat musiał też zobaczyć życie prywatne - o ile jest ono jeszcze prywatne - zawodowego sportowca. Idola trybun. Geniusza.
I pomyśleć, że kilka lat temu oburzały biografie Wayne'a Rooneya. Że niby piłkarzowi nie wypadało podsumowywać kariery w trakcie jej trwania. A tu proszę. Nie tyle książka, co relacja NA ŻYWO z życia CR7. W wersji kinowej.
I tylko jedno nam jakoś nie pasuje. Ten Ronaldo w filmie to najlepszy piłkarz świata. A ten, którego widzimy ostatnio w telewizji - ale na murawie, a nie w samolocie - to jakaś marna podróbka trzykrotnego zdobywcy Złotej Piłki.