FC Barcelona oficjalnie potwierdziła transfer i angaż Roberta Lewandowskiego, stawiając kropkę nad „i”. Ostatecznie zamknięto więc pasjonującą – pełną spekulacji, domniemań, pogłosek i plotek – opowieść o realizacji przez kapitana Biało-Czerwonych sportowego marzenia jego życia. Prześwietlono przy tej okazji nie tylko piłkarską stronę każdego jego posunięcia, ale też „biznesy” i nawet najbanalniejsze elementy życia prywatnego. Liczba obserwujących profil RL9 na Instagramie w ciągu tylko trzech ostatnich dni po dołączeniu przezeń do „Barcy” wzrosła o milion – do 28 mln. I choć to wciąż niewiele w porównaniu z Messim (ponad 320 mln) czy Ronaldo (440 mln), doskonale pokazuje to cel, jaki – przy okazji czysto sportowych zamierzeń – postawił sobie Robert Lewandowski. Ekspert od spraw marketingu sportowego nie ma co do tego wątpliwości.
„Super Express”: - Po transferze Roberta Lewandowskiego wyraził pan opinię, że od tego momentu zmierzać on będzie w kierunku budowania marki światowej wzorem Messiego czy Ronaldo. Oni mają jednak za sobą sukcesy również reprezentacyjne. Robertowi brak zwycięstw Biało-Czerwonych nie przeszkodzi w budowaniu globalnej marki?
Maciej Akimow: - Dobre pytanie. I właśnie Robert swą postawą na nie odpowiada. Nie da się ukryć, że my, Polacy, wciąż jeszcze dopiero budujemy swój wizerunek w świecie jako nacja. A Robert jest naszym najlepszym ambasadorem od czasów – wiem, to może odważne porównanie – Jana Pawła II. On – a w ostatnim czasie także Iga Świątek – zrobili najwięcej dla budowania w świecie świadomości, że Polacy to fajni ludzie, na których warto stawiać. Gdyby „Lewy” był na przykład Chorwatem, już dawno odszedłby do topowego klubu – jak Barcelona – za dużo większe środki.
- Kwota transferowa i tak robi wrażenie, podobnie jak wiadomość, że w Barcelonie będzie grać za mniejsze pieniądze, niż na przykład w Londynie czy Paryżu. Ale – jak rozumiem - „odbije” sobie to na innych płaszczyznach?
- Zdecydowanie tak. Zgodnie z obowiązującymi w Hiszpanii przepisami podatkowymi, Robert zarobi w barwach Barcelony plus-minus 9 mln euro netto za sezon. Z całą pewnością jednak z kontraktów reklamowych, które podpisze jako jej zawodnik, będzie mieć wpływy dwu-trzykrotnie większe. Jeszcze przed tym transferem duża kampania reklamowa w Polsce z jego udziałem przynosiła mu środki w wysokości miliona euro. A teraz wchodzimy już w sferę kampanii nie tylko ogólnopolskich, ale globalnych. Można sobie tylko wyobrazić, jaka będzie ich wartość, biorąc pod uwagę rynki azjatyckie i amerykańskie.
- Wychodzimy zatem daleko poza piłkarskie boisko?
- Tak. Bo najważniejsza zmiana po tym transferze w jego życiu dotyczy tego, że od tej pory nie jest już tylko piłkarzem. Pojawia się w wielu innych segmentach: w biznesie, w reklamie, w modzie. Staje się atrakcyjnym celem dla bardzo wielu marek ogólnoświatowych. Mam zresztą nieodparte wrażenie, że to był cel – i starannie opracowany plan – Roberta już od wielu lat. Transfer do Barcelony jest idealnym środkiem do jego realizacji.
- A co jest na końcu tego planu?
- Biorąc pod uwagę fakt, że – jak wskazują kolejne badania i testy – pod względem wydolności Robert ma dziś nie 34, a 20-21 lat, śmiało zakładam, że będzie grać w piłkę na najwyższym poziomie co najmniej do 40. roku życia. I że rok-dwa przed tą czterdziestką przyjdzie pora na jego „skok za ocean”. USA to dziś największe możliwości. Rozwój futbolu, rozwój MLS pokazuje, jak bardzo chłonny i perspektywiczny to rynek. Nie chodzi już tylko o samego Roberta, ale o całą markę „Lewandowski”; biznesy samego piłkarza, ale także jego małżonki, pani Anny. To brzydkie słowo, ale rodzina Lewandowskich dziś to prostu produkt doskonały. Nieprzypadkowo Robert dziś postrzegany jest jako wzorowy mąż i ojciec; identyfikowany z najbardziej pożądanymi wartościami rodzinnymi.
- Mówi pan, że cała otoczka transferu – a więc przepychanki z Bayernem i wielka niewiadoma – były wkalkulowane w ten plan?
- Owszem. Ani przez moment nie było w tym wszystkim przypadku, zwłaszcza w momencie związania się z Pinim Zahavim. To miał być ten człowiek, który wciągnie Roberta w orbitę tych największych, topowych klubów. I dalej szło wszystko zgodnie z założeniami. Moment ogłoszenia „końca w Bayernie” podczas zgrupowania reprezentacji Polski. Informacje „okołorodzinne” wypuszczane w świat: ktoś w imieniu państwa Lewandowskich ogląda dom w Hiszpanii. Fakt, że żona zaczęła obserwować konta Barcelony w serwisach społecznościowych itp...
- Jakie jest wyzwanie piłkarskie, stojące przed Robertem, wszyscy wiedzą. A co sprawi, że zostanie zwycięzcą także na „boisku marketingowo-biznesowym”?
- Będzie nim, jeśli odnajdzie się „na salonach”, w świecie show-biznesu. Kiedy zostanie głosem i ambasadorem nie tylko Polski, ale po prostu całego świata. Droga do tego wiedzie między innymi przez angażowanie się w różnego rodzaju globalne akcje charytatywne. Idealnym przykładem tego typu działań był David Beckham.
Robert Lewandowski już pomaga Barcelonie. Przyniesie jej grube miliony, potężny zastrzyk gotówki
- Czy futbol w tym wszystkim będzie jeszcze ważny? Bo przecież nie ma stuprocentowej gwarancji, że na boisku „Lewy” będzie mieć takie rekordy, jak w Bayernie...
- Jest ważny – w takim założeniu, że może być tylko albo dobrze, albo... bardzo dobrze. Nie mam wątpliwości – patrząc choćby na transfery Barcelony – że po roku od przyjścia Xaviego, w klubie jest plan na odbudowę po kłopotach z ubiegłych lat. Jeżeli się powiedzie, jeżeli będzie sukces na arenie krajowej i międzynarodowej, w Lidze Mistrzów, Robert będzie jednym z głównych jego beneficjentów. A jeśli coś nie wypali, że „potknięcia” nie pójdą na konto Lewandowskiego. Tego jestem pewien.
Listen to "SuperSport" on Spreaker.