VAR w najmocniejszych ligach Europy funkcjonuje już od jakiegoś czasu. Nadal nie jest on dostępny w Premier League, a długo bronili się przed nim również w lidze hiszpańskiej. Ale kibice na Półwyspie Iberyjskim doczekali się wprowadzenia powtórek dostępnych dla sędziów. Nie uchroniło to jednak arbitrów przed spektakularnymi błędami, które odbijały się szerokim echem w hiszpańskich mediach.
Kolejną wpadkę zaliczono w niedzielę. W ostatnim meczu 27. kolejki La Liga Real Valladolid zmierzył się na własnym stadionie z Realem Madryt. Gospodarze spotkanie rozpoczęli fantastycznie. Stłamsili bardziej utytułowanych rywali i dwukrotnie powinni wyjść na prowadzenie. Po raz pierwszy w dwunastej minucie, ale rzutu karnego nie wykorzystał Ruben Alcaraz.
Kilka chwil później piłka wylądowała w bramce Królewskich. Głową strzelił Sergio Guardiola. Arbiter spotkania skonsultował się z arbitrami VAR, bo miał wątpliwości, czy piłkarz gospodarzy nie był na spalonym. I wtedy kibice przed telewizorami zobaczyli zaskakujący obrazek. Kamery pokazały pokój sędziów VAR. Problem w tym, że... nikogo tam nie było.
Zdjęcia stały się hitem Internetu. Według hiszpańskich mediów realizator pokazał niewłaściwą salę VAR. W pomieszczeniu jest bowiem aż sześć takich pokoi i widocznie kamery zostały ustawione nie tam, gdzie powinny. Wideoweryfikacja odbyła się bowiem bez problemów i gol nie został uznany. A Real Madryt, mimo początkowych problemów, zdołał wygrać 4:1.