Sprawa transferu Neymara od samego początku wywoływała sporo kontrowersji. Barcelona w 2013 roku oficjalnie przyznała, że cała transakcja kosztowała ją 57 mln euro, ale jedynie 17 mln miał kosztować sam zawodnik! To sprawiało, że do Santosu trafiło niespełna 10 mln euro, zaś do firmy DIS, która zapewniła sobie w 2009 roku prawo do 40% z następnego transferu tego zawodnika, tylko ok. 7 mln euro. Już wówczas zastanawiano się, gdzie trafiło 40 mln euro, a najpopularniejszą wersją było to, że pieniądze te zgarnął ojciec Neymara za doprowadzenie do tego transferu. Obecnie jednak podejrzewa się, że transfer ten mógł wynieść nawet grubo ponad 88 mln euro, z czego większość (nawet 60, a nie jak wcześniej sądzono, 40 mln euro) trafiła na konto firmy ojca Neymara, a pozostała kwota do Santos (który wówczas zarobiłby nie 10, a 25 mln euro). Firma DIS postanowiła więc dochodzić swoich praw przed sądem, a kara może spotkać samego zawodnika.
Neymar stanie przed sądem. Domagają się dla niego gigantycznej kary
Z doniesień hiszpańskiej „Marki” wynika, że DIS domaga się kary dla wszystkich zaangażowanych w sprawę - Sandro Rosella i Josepa Marii Bartomeu, ówczesnych szefów Barcelony, byłego prezesa Santosu Odilio Rodriguesa, Neymara oraz jego rodziców. Oskarżyciele od samego tylko Neymara domagają się 149 mln euro odszkodowania! Nawet dla tak bogatego piłkarza to spora kwota. Co więcej, chcą także, aby został ukarany aż 5 latami pozbawienia wolności!
Nieco łagodniej do sprawy podchodzić ma prokuratura, która żąda dla Neymara 2 lat pozbawienia wolności i ledwie 10 mln euro kary. Zgodnie z hiszpańskim prawem w takim wypadku piłkarz PSG nie trafiłby za kratki – kary do 24 miesięcy to kary w zawieszeniu. Proces przed sądem w Barcelonie ma ruszyć 17 października, a Neymar będzie musiał stawić się na pierwszej rozprawie.