Choć Bale chce grać w Madrycie, a jego transfer jest też priorytetem dla madrytczyków, to na drodze do przenosin zawodnika na Półwysep Iberyjski stoi sternik Tottenhamu, który najzwyczajniej w świecie nie chce sprzedawać swojej największej gwiazdy.
Z Levym rozmawiał już sam piłkarz, który wyraził swoje niezadowolenie z ruchów działacza i zapowiedział, że nie zamierza dłużej grać dla Spurs. Mimo wszystko prezes liczy na to, że uda mu się jeszcze namówić Bale'a do pozostania na White Hart Lane.
Cena, jaką Levy podyktował "Królewskim" za Walijczyka, jest zaporowa, ale w Madrycie wszyscy są pewni, że obu stronom uda się w końcu dojść do porozumienia i ustalić kwotę na poziomie nie graniczącym z absurdem. Florentino Perez, prezes Realu, postawił sobie w letnim okienku transferowym za cel sprowadzenie do stolicy Bale'a i jest pewien, że prędzej czy później uda mu się tego dokonać.
Przeczytaj koniecznie: Hiszpańska prasa po meczu Lechia - Barcelona: lekcja futbolu dla Neymara, waleczni Polacy
Ważne w całej operacji jest również zachowanie samego zawodnika. Ten do tej pory nie naciskał na klub, aczkolwiek dawał do zrozumienia, że chciałby zrobić kolejny krok w swojej karierze i przejść do lepszego niż Tottenham zespołu. W trakcie sezonu 2012/2013 otrzymał od prezesa zapewnienie, że w przypadku niezakwalifikowania się przez "Koguty" do Ligi Mistrzów będzie mógł bez problemu zmienić latem klub. Levy słowa jednak nie dotrzymał, co mocno zabolało piłkarza. Teraz Bale nie zamierza bezczynnie siedzieć i czekać na rozwój wypadków, chce wziąć sprawy w swoje ręce i doprowadzić do transferu najbszyciej jak to tylko możliwe.