"Super Express": - Dlaczego w dwóch meczach znalazłeś się poza kadrą II-ligowego Kaiserslautern?
Ariel Borysiuk: - Do klubu sprowadzono dwóch piłkarzy, którzy mogą grać na mojej pozycji i trener postawił na nich. Nie było to miłe i zaniepokoiłem się, że nie znalazłem się w kadrze meczowej. Jestem niecierpliwym człowiekiem, głowa mi się trochę zagotowała i poszedłem na rozmowę z trenerem Fodą i prezesem Kuntzem. Spytałem ich, czy zgodzą się na moje wypożyczenie, jeśli nie ma dla mnie miejsca w składzie. Trochę zamieszania z tą rozmową narobiłem, ale chyba wielu zrobiłoby tak samo na moim miejscu. Tłumaczyłem trenerowi, że jestem w takim wieku, że chcę grać i nie zadowolę się rolą rezerwowego.
- I co usłyszałeś?
- Po tej rozmowie sporo wskazywało na to, że odejdę. Tym bardziej że rosyjski klub Wołga Niżnyj Nowogród chciał mnie wypożyczyć na 3 miesiące. Ale podczas drugiej rozmowy, w poprzedni wtorek, trener Foda uciął wszelkie spekulacje. Usłyszałem od niego, że jestem potrzebny drużynie. Potwierdził to, dając mi szansę w meczu z Herthą.
- Problemy w klubie przekładają się na kadrę. Z Irlandią nie zagrałeś ani minuty...
- Zdaję sobie z tego sprawę, aby grać w kadrze, muszę grać w klubie. Dlatego wierzę, że mecz z Herthą będzie przełomem i udowodnię, że stać mnie na grę w reprezentacji. Tym, że nie zagrałem z Irlandią, aż tak się nie przejąłem. Odnosiłem wrażenie, że trener Fornalik chciał sprawdzić Daniela Łukasika, bo moje możliwości już zna.
- Wierzysz w występ przeciwko Ukrainie za nieco ponad 3 tygodnie?
- Na pewno wierzę w to, że mogę się dobrze do niego przygotować. Jeśli wystąpię w najbliższym meczu ligowym, to pozostanie sporo czasu i kilka spotkań w klubie, żeby osiągnąć dobrą formę. Jeśli nie zagram z Bochum, to będę miał powody do niepokoju. Trenerzy reprezentacji chyba liczą na mnie, bo gdy nie grałem, to od dyrektora Konrada Paśniewskiego dostawałem SMS-y z pytaniem, co się ze mną dzieje.
- W Kaiserslautern nie masz już polskiego wsparcia, bo z klubu odeszli Jakub Świerczok i trener Artur Płatek. Ich brak miał wpływ na twoją formę?
- Nie, absolutnie. Z językiem niemieckim nie mam już większych kłopotów, dogaduję się z kolegami i trenerami. W Kaiserslautern czuję się szczęśliwy. Na tym, że ostatnio nie grałem, skorzystała moja niespełna 1,5-roczna córka Gaja, której mogłem poświęcić więcej czasu. Ale chodzi o to, żebym był bardziej zabiegany na boisku niż przy dziecku.