Ariel Borysiuk: Nie żałuję transferu do Kaiserslautern. WYWIAD

2012-03-12 9:48

Piłkarz FC Kaiserslautern Ariel Borysiuk rozegrał 90 minut w meczu z VfB Stuttgart (0:0). Spisał się przyzwocie, ale nie zmienia to faktu, że od kiedy polski pomocnik zamienił Legię na niemieckie "Diabły", jego nowy zespół spisuje się fatalnie. W ośmiu meczach na wiosnę jeszcze nie wygrał i spadł na ostatnie miejsce w Bundeslidze.

- Co się dzieje z Kaiserslautern? Początek rundy macie fatalny...
Ariel Borysiuk: To prawda, nie tak wyobrażałem sobie początki w nowym klubie. Drużynie brakuje skuteczności, bo sytuacje strzeleckie sobie stwarzymy. Nie pozostaje nam nic innego jak walczyć, do końca sezonu pozostało jeszcze 9 kolejek.

- Ty miałeś wyjątkowy falstart. W debiucie dostałeś czerwoną kartkę. Ale chyba to była dla ciebie świetna nauczka, bo w następnych czterech spotkaniach nie ujrzałeś ani jednej żółtej kartki, a znany jesteś z ostrej gry.
- Po pierwszym meczu z FC Koeln zostałem sprowadzony na ziemię. Niektórzy ludzie uświadomili mi, że w Niemczech sędziowie patrzą inaczej na agresywną grę niż w Polsce. Daniel Ljuboja, który grał kiedyś w Bundeslidze, powiedział mi, że takiej tolerancji sędziów jak w Polsce nie ma nigdzie. Praktycznie trzeba złamać komuś nogę, żeby sędzia sięgnął po czerwoną kartkę. A ja w meczu z Koeln dostałem dwie żółte kartki za bardzo głupie faule. Wyciągnąłem z tego wnioski.

- Sędziowanie w Polsce i w Bundeslidze się różni. Co jeszcze jest zupełnie inne?
- Przeskok był ogromny. Treningi są tutaj bardzo ciężkie. Po wielu z nich czułem się tak, jakbym rozegrał 90 minut meczu. Tempo gry też jest tutaj trzy razy szybsze niż w Polsce. Jednak powoli przyzwyczajam się do tych zmian.

- Gdy patrzysz na tabelę Ekstraklasy, której Legia jest liderem i na Bundesligę, gdzie Kaiserslautern jest ostatnie, to nie żałujesz zmiany klubu?
- Nie. Jestem człowiekiem, który nie żałuje swoich decyzji. Dostałem szansę z Bundesligii i musiałem z niej skorzystać. Rzadko który piłkarz z polskiej ligi ma okazję grać tutaj. Skoro gram regularnie po 90 minut, to znaczy, że zrobiłem dobry krok. A Legii życzę mistrzostwa.

- Kto jest lepszy. Legia czy Kaiserslautern?
- Ciężko powiedzieć. Myślę, że u siebie pokonalibyśmy Legię, ale w Warszawie byłoby ciężko, bo wiadomo, że tam Legia rzadko przegrywa.

- Jak sobie radzisz poza boiskiem?
- Zacząłem właśnie lekcje niemieckiego. Razem z Kubą Świerczokiem mamy je dwa razy w tygodniu i w klubie pilnują, żebyśmy nie opuszczali zajęć. Niczego mi tu nie brakuje. Mieszkam z rodziną 2,5 km od Kuby Świerczoka. Zreszta tutaj wszędzie jest blisko, bo to małe miasto, nieporównywalnie mniejsze od Warszawy. To dobre miejsce, żeby się koncentrować wyłącznie na piłce, a ja po to tu przyjechałem.

Najnowsze